Będąc ze sobą i z Wami szczerą muszę się przyznać, że nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) zmieniać jakoś drastycznie swoich nawyków żywieniowych. Jednak z okazji tematu "Mama zdrowo się odżywia" mam pewną alternatywę, która pozwoli mi wyjść tego tygodnia projektu obronną ręką.
Mianowicie, chciałabym Wam zaproponować kilka rozwiązań, które nie namieszają za bardzo w naszym życiu i nie będą wymagać jakichś wielkich zmian. A wprowadzenie kilku prostych i zdrowych propozycji do naszego stylu żywienia może być początkiem wielkich, długodystansowych zmian.
Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak mąka orkiszowa. Nie dość, że coś takiego egzystuje, to na dodatek jest bardzo zdrowe. Wszelkie produkty z niej wykonane (pieczywo, makaron itp) są znacznie bardziej wartościowe, niż ze zwykłej mąki. Makaron z tejże mąki osobiście wypróbowałam. Smakuje zupełnie inaczej, trochę dziwnie na początku, ale ogółem nie jest źle, można się przyzwyczaić. I zamierzam na stałe wprowadzić go do naszego jadłospisu (choć tradycyjny makaron i tak z nami zostanie).
Druga sprawa to ryby. Każda z nas wie, że ryby są zdrowe, dobrze by było je jeść co najmniej raz w tygodniu. Więc jedzmy, ale błagam, nie żadne pangi! Zamiast raz w tygodniu zjeść tanią, bezwartościową, a co najgorsze nachemizowaną pangę, lepiej raz na miesiąc, zjeść porządną zdrową rybę (chociaż droższą), jak dorsz, czy łosoś. Bo nie wiem, czy wiecie, ale łosoś jest w pierwszej 5 najzdrowszych pokarmów na świecie! Dla matek karmiących zaś łosoś ugotowany na parze jest smacznym i zdrowym posiłkiem! Ja osobiście wybieram dorsza i obiecuję solennie, że przyłożę się do tego, by ryba gościła u nas na stole częściej, nie tylko w tym tygodniu.
A trzecia sprawa to... przydomowy ogródek. Owszem, nie każda z nas ma działkę, czy balkon nawet. Ale może warto by było choćby cebulkę w ziemię władować, żeby mieć własny szczypiorek? Ja tak zrobiłam, Was też do tego zachęcam. Do jajecznicy i na wiosenne kanapki - idealny!
A kiełki rzodkiewki? Z kanapeczką niebo w gębie :)
A jak osobiście zastosowałam się do tematu tego tygodnia? Cóż, oprócz wprowadzenia trzech rozwiązań, o których wspomniałam wyżej, starałam się walczyć z własną niezdrową manierą jedzenia rzadziej, a więcej. Poza tym, niedzielne zakupy w zeszłym tygodniu były w 80% nakierowane na owoce i warzywa. Oprócz zdrowych, warzywnych zup (których T. nie jest zbyt wielkim zwolennikiem), postanowiłam unikać połączenia mięsa i ziemniaków. Zatem było spagetti, były kotlety mielone z brokułem i kalafiorem (ku rozczarowaniu T. bez ziemniaków), do kanapek były kiełki rzodkiewki i sałata lodowa, zero dań na wynos i fast food-ów. Pomimo, że jakoś mocno się z tym tematem projektu nie namęczyłam, to czuję się z siebie zadowolona. Bo małe zmiany też cieszą :)