22 marca 2014

Projekt "Mamo bądź kobieca" tydzień II



Organizatorka projektu to sprytna lisica ;) W pierwszym tygodniu projektu kazała nam odpoczywać, żeby tym razem zmusić nas do pracy nad sobą w sferze fizycznej. I wiecie co? Nie narzekam! Powiem więcej, temat "Mama pracuje nad swoją sylwetką" jest bardzo nam potrzebny. Dlaczego? Bo każda chciałaby wrócić do formy fizycznej, zgubić co nieco, czy choćby popracować nad kondycją, ale najciężej zrobić ten pierwszy ku temu krok. Bo potem to już leci. Odrobina samozaparcia i jesteśmy w stanie wyrobić sobie ćwiczeniowe nawyki.

W tym tygodniu naprawdę mocno chciałam wziąć się za siebie, miałam wszystko rozpisane, ale cały plan szlag trafił. Mimo to, część udało mi się zrealizować, choć czuję niedosyt.
 
 W poniedziałkowy ranek zaczęłam delikatnie: pajacykami. I postanowiłam robić je codziennie, tyle, ile będę w stanie, do upadłego. Kilka miesięcy temu przypadkowo natknęłam się na taką propozycję aktywności na jakimś blogu i siedziało mi to w głowie. Tym bardziej, że osoba, która codziennie tak pajacowała do upadłego, zgubiła po tygodniu 1-2cm w biodrach! A u mnie biodra tak się rozlazły, że postanowiłam wytrwale tą formę ćwiczeń stosować.
Prócz tego obiecałam sobie, że w tym tygodniu pójdę aż trzy razy na siłownię, a w dni, kiedy na nią nie pójdę będę skakać na skakance.

W zasadzie do wtorkowego wieczoru wszystko szło gładko: w poniedziałek zaliczyłam poranne pajacyki i wieczorną siłownię, wtorek otwierały pajacyki również, wieczorem wyszłam na parking, by poskakać na skakance. A dnie następnego straciłam głos, przypałętał się kaszel, a nawet stan podgorączkowy. O ile byłam w stanie zrobić rano pajacyki, tak wieczorem, już żadna siła nie była mnie w stanie zawlec na siłownię. Zaaplikowałam sobie więc garść tabletek na noc, a w czwartek było już o niebo lepiej. Odfajkowałam pajacyki rano i siłownię wieczorem. W piątek nie robiłam nic, prócz porannych pajacyków, tak samo dzisiaj, bo ze skakanką pokłóciłam się na dobre. Może, gdy za miesiąc, dwa zrobi się cieplej, przeprosimy się z nią i spróbujemy zaprzyjaźnić jeszcze raz...

Podsumowując, każda moja forma aktywności ma swoje plusy i minusy. Oczywiście pożalę się i pogderam nad minusami. Co jest najgorsze w:
...siłowni? - Wstyd. To, że chciałabym urozmaicić ćwiczenia, ale się krępuję używania innych przyrządów, żeby nie wyglądać pokracznie, albo rozkminiać godzinę jak się nimi obsłużyć...
- pajacykach? - mięśnie Kegla i trzęsące się przy każdym podskoku sadło na brzuchu.
- skakance? -załatwienie sobie gardła i zafundowanie kaszlu, mięśnie Kegla (a jakże!) i trzęsące się sadło...

Mimo wszystko byłam dzielna. Trzymajcie kciuki, żebym wytrwała w tych postanowieniach jak najdłużej, bo wiem, że na efekty przyjdzie jeszcze trochę poczekać, więc muszę znaleźć dodatkowe pokłady motywacji. A niżej "wykres" ilościowy moich pajacyków do dnia dzisiejszego. Dobiłam do setki wcześniej niż zakładałam i... zgubiłam w biodrach pół centymetra!! ;)


11 komentarzy:

  1. Ooooo! Od jutra lecę z pajacykami!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No.... 0.5cm na tydzień,to nie lada wyczyn,hehe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale pewnie dlatego, że intensywnie też katowałam nogi na siłowni... :P

      Usuń
  3. Świetny pomysł z tymi pajacykami, też je wdrożę u siebie. Pewnie Nadia będzie miała niezły ubaw :) I oczywiście trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo muszę przyznać, że mojemu synowi też się to podobało :D

      Usuń
  4. P.S. nominowałam Cię:
    http://matka-pod-napieciem.blogspot.com/2014/03/mama-na-szostke.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba też "podkradnę" pomysł na pajacyki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to po rowerku robię pajacyki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ładnie,
    ja cwicze i cwicze i zawsze jest + nie - ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chodzi o wagę? Nie patrz na to, bo jak ćwiczysz, to tłuszcz wymienia się na mięśnie, a one więcej ważą :)

      Usuń
  8. Nie pomyślałam o pajacykach :) A to jest dobre ruchowe rozwiązanie :)

    OdpowiedzUsuń