28 listopada 2014

Przygotowania do ślubu cz. 1



W zasadzie zostało pół roku. Pół. To chyba mało, co? Nie wiem.
W sumie przecież pierwszy raz wychodzę za mąż. Pewnie nie mam pojęcia o wielu sprawach. Ale jakoś to wszystko buja się do przodu, a ostatni tydzień był bardzo owocny. Aż mi się łezka w oku zakręciła podczas jednej rozmowy telefonicznej.
No dobra, nie będę ściemniać, zrobiłam się znów nadwrażliwa, a już szczególnie, gdy przesłuchując różne piosenki  robię w głowie listę potencjalnych propozycji na pierwszy taniec...


Całą organizację zaczęliśmy od.. znalezienie odpowiedniej sali. W zasadzie nie były to jakieś wielkie poszukiwania. Po prostu będąc na urlopie w zeszłym roku, wsiedliśmy w auto, ruszyliśmy na miasto i spośród (bagatela!) trzech odwiedzonych lokali (z czego tylko w jednym dane nam było porozmawiać z właścicielami), wybraliśmy ten "odpowiedni".
Zapewne niejednej parze młodej sen z powiek spędza ten właśnie wybór, no bo przecież jest milion zależności: czy jedzenie dobre, jaka obsługa, cena, usytuowanie lokalu i wiele, wiele innych. My mieliśmy tylko jedno kryterium: żeby po prostu znaleźć termin na pierwsza połowę 2015! I jeśli mam być całkowicie szczera, to dopiero niedawno przeszło mi przez myśl: kurde, przecież ja nic o tym lokalu nie wiem, poza faktem, że właściciele, to przemili ludzie. Z pomocą oczywiście przyszedł Internet. I wiecie co? Głupi to ma szczęście! Spośród wszystkich lokali w moim mieście, (a nie jest ich tak mało) termin zarezerwowaliśmy w jednej z lepszych knajp. Trafiło się nam, jak ślepej kurze ziarno :D

Kiedy więc mieliśmy już datę postanowiliśmy rozejrzeć się za najważniejszą rzeczą: obrączkami. Tu poszukiwania były już bardziej świadome i przede wszystkim dłuższe. Wiedzieliśmy jedno: nie ważna jest cena, muszą być idealne, takie, w których zakochamy się od pierwszego założenia. No i oczywiście muszą pasować, do mojego pierścionka zaręczynowego :P I znaleźliśmy takie, są wspaniałe! A, że data była już ustalona, to i wybraliśmy grawer, w którego skład wchodzi właśnie owa data. Więc teraz, co by się nie działo, w tym właśnie dniu ślub musi się odbyć, nie ma, że boli :D

Teraz zbliża się kolejny urlop, w którym powinniśmy załatwić szereg kolejnych spraw związanych ze ślubem. Np. podpisanie w urzędzie dokumentu poświadczającego o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa i zaklepaniu daty w tym właśnie urzędzie. 
Jest jeszcze jedna sprawa, do której zabrałam się właściwie na ostatnią chwilę.. suknia ślubna! Ponieważ bierzemy tylko cywilny, wymyśliłam sobie, jak mniej więcej chcę, by ona wyglądała. Postanowiłam więc wybrać się z bardzo bliską mi osobą na poszukiwania sukni po najbliższych salonach. I szczerze się zawiodłam. Nie dość, że w ofercie były tylko same typowo ślubne, długie, bogato zdobione, wymyślne, to jeszcze nie było możliwości przymierzenia, bo trzeba się najpierw umówić. Kurdę, tego nie przewidziałam. Morale spadły mi do zera. A kilka dni później podjęłam decyzję: szyję swoją wymarzoną suknię u krawcowej w Polsce! Jak postanowiłam, tak przy pomocy życzliwych anonimów internetowych dostałam namiar na świetną babkę. I podczas najbliższego urlopu zgodziła się uszyć dla mnie suknię w tydzień, gdzie, to termin tuż przed świętami! Maj Gad, czym ja sobie zasłużyłam na takie szczęście?? Aż mi się łezka w oku zakręciła podczas rozmowy telefonicznej, gdy usłyszałam: "Niech się Pani nie martwi, damy radę!"
Ponieważ bloga zawzięcie i nieustępliwie czyta mój przyszły Ślubny, nie mogę podzielić się z Wami zdjęciami sukien, na których chciałabym się wzorować, ale, jeśli bardzo będziecie chcieli, dajcie znać mailowo i za kulisami uchylę rąbka tajemnicy.

Prócz sukni udało mi się załatwić jeszcze jedną rzecz: makijażystkę, którą w dniu ślubu zrobi mnie na bóstwo! Gdyby ktoś był ciekaw kto zacz, to chętnie dzielę się z Wami linkiem do jej bloga. 

Jest jeszcze jedna rzecz, która jest w trakcie załatwiania się ;) Mianowicie produkcja zaproszeń dla gości. Jedna z blogowych koleżanek, które zajmuje się scrapbooking'iem zgodziła się wykonać je dla mnie, z czego niezmiernie się cieszę, gdyż chciałabym, by goście otrzymali wyjątkowe zaproszenie, a nie gotowca  masowej produkcji, który nie ma duszy.

Oczywiście, to jeszcze nie koniec załatwiania, masa rzeczy rozwiąże się zapewne po lub w trakcie naszego Gwiazdkowego urlopu w Polsce. Jeśli macie jakieś cenne wskazówki, dotyczące organizacji ślubu, jestem otwarta na wszelkie rady :)

A tu niżej macie nas, jak byliśmy piękni, młodzi i beztroscy :P




12 komentarzy:

  1. Oj Niteczko, gratuluję podjęcia tej ważnej decyzji. Mam nadzieję, że suknia będzie śliczna i taka jaką Ty chciałaś mieć. To bardzo ważne, inaczej przez lata, myśli się o tym. Ja też sobie wymarzyłam, ale takiej nie miałam i minęło 40 lat, a ja stale mam przed oczami tę moją wymarzoną, a nie tą, w której brałam ślub. Wisz, to były inne i nieprzyjemne czasy. Teraz można spełniać swoje marzenia.
    Mam nadzieję, że po wszystkim pochwalisz się zdjęciami:) Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Pochwalę się na pewno, nie odmówiłabym sobie tej przyjemności ;)

      Usuń
  2. Ładnie i zgrabnie idzie Ci organizacja :) Oby wszystko szło jak po maśle do samego końca ! :)
    Ja nie przykładałam się tak przed swoim. Obrączki i tak nie nosze więc specjalnie się na niej nie skupiałam, sala byłą wiadoma od początku, zaproszenia też uważam, ze calkiem spoko mieliśmy. Jedynie suknia była poszukiwana intensywnie. Chociaż teraz wybrałabym zupełnie inną... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, gusta się zmieniają ;) Ja obrączkę zamierzam swoją nosić, ciekawe jak przyszły Ślubny.. ;>

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgonie z planem :) ale nie ukrywasz, że mimo wszystko fajnie jest planować tak ważny dzień w życiu... Już niewiele zostało a teraz czas będzie leciał zdecydowanie szybciej.

    Co do obrączek - u nas bezwzględnie je nosimy :) I ja i mój mąż. Ja nawet podczas porodu je miałam, bo gdzieś nagle zatraciłam ten dzień w którym moje ręce spuchły na tyle, by uniemożliwić zdjęcie pierścionków ;) Udało się bez cięć

    Dla mnie obrączki są czymś więcej niż tylko symbolem przynależności do drugiej osoby i posiadania "papierka" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla niektórych to tylko kawałek metalu albo tylko synbol, a szkoda. Dobrze, że obyło się bez cięcia u Ciebie. Ja bym pewnie przeżyła coś takiego dość emocjolanie :)

      Usuń
  4. Oj piekni Wy! Wspaniala decyzja,mam nadzieje,ze slub bedxie udany,macie jeszcze troche czasu:-) co do obraczek nosilismy swoje przez rok. Teraz zakladamy na okazje:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko bardzo sprawnie ogarniasz:) Ja do swojego ślubu podchodziłam też raczej na luzie i chociaż kilka rzeczy zrobiłabym inaczej to zazdroszczę, że masz to przed sobą:D
    Co do kupna sukni ślubnej to niestety w salonach z kieckami ciężko jest znaleźć taką mniej strojną, nie wiem z czego to wynika, zwłaszcza, że moim zdaniem jest na nie coraz większe zapotrzebowanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że to ciekawe zagadnienie "historia sukni ślubnej"? Chyba odpalę google... może one mi powiedzą dlaczego tylko przepych i bogactwo..

      Usuń
  6. No ja trzymam mocno kciuki za Twoje przygotowania i powiem Ci, że sama dzisiaj poczyniłam pewne kroki aby... no właśnie. Ty wiesz co!:)Póki co napisałam Ci maila, czekam na pewne informacje i zabieram się do pracy! Ściskam serdecznie:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mail odpisałam, ciesze się niesamowicie!! :D
      Buziak!!

      Usuń