Stukam palcem w biurko, przechylam lekko głowę. Czy mam już wszystko? Czy to jest ten stan, który chciałam zawsze osiągnąć? Niby spełniło się wszystko, o czym marzyłam - szczęśliwa miłość, ukochane dziecko, bezstresowe życie na własny rachunek, bycie samodzielną. Skoro spełniło się to wszystko, to czy można wymagać od życia więcej? A gdy to więcej dostanę, czy mogę chcieć jeszcze czegoś? Czy nie jest to zbyt... zachłanne?
Sięganie po marzenia i pragnienia było dla mnie zawsze bardzo trudne. Nie to, bym uważałam, że nie zasługuję na nie, irracjonalnie jednak nie chciałam przekraczać jakiejś wyimaginowanej granicy szczęśliwości. Tyle czasu tak bardzo skupiałam się na tym, żeby doceniać to, co mam, że zatraciłam się w tym zupełnie i porzuciłam poszukiwania nowych marzeń. Dopadła mnie stagnacja, spełnione marzenia (pomimo, że nadal doceniane każdego dnia), stały się rutyną, jest radość, ale nie ma już tej ekscytacji i dreszczyku emocji, jakby się na coś czekało. A obecne pragnienia są tak bardzo przyziemne, że nijak mi je zakwalifikować jako marzenia, na których spełnienie czekam z utęsknieniem.
Zastanawiam się czasem co się wydarzyło, co się we mnie zmieniło, że odpuściłam, zastygłam w tym, co mam. Może to świadomość, że inni mają znacznie gorzej i wstyd mi po prostu chcieć więcej? Czy to przypadkiem nie dowodzi, że boję się wyjść przed szereg, albo, że za bardzo obawiam się tego, co powiedzą inni, gdy zacznie się mi lub nam powodzić jeszcze lepiej?
I nawet, gdybym chciała w tej chwili napisać, co jeszcze od życia pragnę uzyskać - nie potrafię. Bo co może chcieć człowiek, który ma wszystko, czego pragnął?
Chyba czuję się jak owad uwięziony w bursztynie.
Witaj
OdpowiedzUsuńZaczne od tego, ze bardzo podoba mi sie Twoje zdjecie, hest takie magiczne, jest takie...romantyczne..Cudne
a co do Twojego postu.....hmm, sama nie wiem co napisać.Skoro masz wszystko to co chcialaś, o czym marzylaś, to tylko pogratulować.Ja mam wiele marzeń, ktore sie nigdy nie spelnią, dlatego staram się cieszyc malymi rzeczami...Moze i one dadzą Ci trochę radosci...Pozdrawiam Cie serdecznie:)))
Cieszę się drobnostkami, tylko jakos tak brak mi jakiegoś wielkiego celu, który zajmowałby mi myśli od czasu do czasu... nie wiem skąd ostatnio tak mi zaczęło zajmować to myśli.
UsuńHaha jak nie masz o czym myslec i nie masz celu to....moge ci wyznaczyc, cel...promocja moich kartek i moiego rekodziela , moze ktos z Twoich znajomych by chcial:))))
OdpowiedzUsuńNa pewno zareklamuję ;)
UsuńMozesz moją propozycję potraktować jako zart lub...powazna sprawę:)))d
OdpowiedzUsuńHmmm..tak sobie myślę, że mieć marzenia to nie grzech. A jeśli marzenia się Tobie spełniają, to tylko się cieszyć :)) Ja myślałam, że skoro mam własne mieszkanie, cudownego męża, to marzenie o dziecku i braku przewlekłego bólu nie jest mi dane marzyć./
OdpowiedzUsuńMnie teraz jakoś też brakuje celu w życiu...
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
No właśnie, to też jest ważne, żeby jakiś mieć, żeby nie czuć się tak pusto, jak jakaś skorupa...
UsuńSuper wyszłaś na zdjęciu .Tajemniczo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wykopane sprzed paru lat ;)
UsuńMam nadzieję że nie raz będziesz miała okazje przekonać się jak bardzo jesteś szczęśliwa...
OdpowiedzUsuńGratuluję, że życie ułożyło się po Twojej myśli. Ale domyślam się również, że mając wszystko człowiek może czuć się w pewien sposób "wypalony" życiem bez większych fajerwerków. Ale czy właśnie do tego nie dążymy? By mieć to o czym marzymy. A kiedy to już osiągamy wpadamy w jakieś błędne koło. Cele sa bardzo ważne w życiu. Mniejsze, większe. Bo choćby nie wiadomo jak cudnie się nam wiodło fajnie moc sobie cos postanowić, zobaczyć efekty.
OdpowiedzUsuńJa życzę wiec nowych marzeń.
W mojej sferze marzeń jest teraz dom, może zmiana pracy, powrót do figury, wyjazd nad morze...to z takich przyziemnych ;-)
Trafiłaś w sedno, chyba się ta właśnie czuję. Człowiekowi potrzeby jest jakiś cel, tak samo, jak wiara, czy ideologiczne przekonania. Bez tego trudno funkcjonować.
UsuńTrochę Cię rozumiem, też mam dni, że siadam i zastanawiam się, czy mam wszystko czego pragnęłam? I ze zdziwieniem stwierdzam, że im więcej o tym myślę, tym większy mam chaos w głowie, zostawiam, więc to tak jak jest i staram się myśleć o jakiś przyziemnych przyjemnościach, takich na wyciągnięcie ręki;-)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie zaczęłam myśleć o tych najmniejszych i małymi krokami planuję dojśc do myślenia o czymś dużym..
UsuńA co do Twojego pytania pod poprzednim postem to moja droga: od połowy czerwca do połowy lipca :)
Wydaje mi się, że czasem pewne rzeczy dostrzega się, docenia i ekscytuje się nimi w dobie kryzysu. Absolutnie takowego nie życzę. Nie ma też sensu wychodzić z założenia, żeby cieszyć się tym co się ma bo nigdy nic nie wiadomo... Więc co?
OdpowiedzUsuńJa wychodzę z założenia, że nigdy nie należy przestawać marzyć. Osiągnęłaś to co chciałaś? To na co masz teraz ochotę? Pomyśl tylko o tym, a potem te decyzje które możesz podejmuj tak abyś była bliżej tego na co masz ochotę. Nie ma w tym nic bezwstydnego ani zuchwałego. Każdy ma prawo marzyć niezależnie od tego czy już jest zastygnięty w szczęśliwości czy jeszcze nie:)
To co napisałaś to bardzo mądra rada, postaram się do niej zastosować :)
Usuń