Ponad dwa tygodnie minęły od ostatniej notki. Prawdę mówiąc już myślałam o porzuceniu pisania, gdyż teraz czas na cokolwiek skurczył się do bardzo małej ilości, a i głowę mam często zbyt przepełnioną listą "to trzeba zrobić".
Jednak postanowiłam się nie poddawać. Nie porzucę robienia tego, co sprawia mi niemałą satysfakcję. Mam nadzieję, że mimo ostatniej dość długiej przerwy zostaniecie ze mną na dobre i złe ;)
Tymczasem, zapraszam do przeglądu zdjęć z września i części października. Jednocześnie chciałabym też o jednej zmianie wspomnieć. Od kiedy zaczęłam pracować nasze życie zrobiło się trochę mniej obfitujące w ciekawostki, więc zapewne comiesięczne sprawozdanie byłoby nudne, postanowiłam więc, że odtąd posty z tej serii będą się ukazywać, gdy uzbieram te 6 zdjęć z wydarzeń, które będą faktycznie interesujące.
Wrzesień był ostatnim miesiącem, gdy ktoś u nas gościł. A od czerwca przez nasz dom przewinął się prawdziwy tłum gości. Tak obfitego lata nie mieliśmy jeszcze tutaj. To był prawdziwy maraton. Doświadczenie bardzo przyjemne, ale i wyczerpujące. Jedno wiem na pewno, raczej nie będę już w stanie kiedykolwiek tego powtórzyć ;) Ostatnią osobą, która u nas gościła była ciocia A. Z ciocią A. łączą mnie lata wspaniałego dzieciństwa i zwariowana młodość, a teraz miłość do jednego z miast- Londynu oraz do najlepszej pizzy jaką kiedykolwiek miałyśmy okazję jeść. Bo nie ma nic lepszego, niż Tamiza, Londyn i niebo w gębie wieczorną porą..
Jednak najważniejszą datą, którą wspólnie świętowaliśmy był 16 września - pierwsze urodziny Pierworodnego! Tu nie będę się zbytnio rozpisywać, kto ma ochotę może zajrzeć do tego wpisu, by przenieść się do tamtego dnia razem z nami.
Na wrzesień czekałam też niecierpliwie z jeszcze jednego powodu - spotkania z przyjaciółką, która w UK gościła na weekend. Choć cieszę się teraźniejszością, bardzo brakuje mi też tego, co było dawniej. I pomimo dzielących nas kilometrów i tego, że nie mamy już możliwości spędzania ze sobą tak wielu godzin - ona rozumnie mnie nadal najlepiej na świecie!
Przez chwilę tamtego dnia czułam się tak, jakby przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło.. Po prostu siedziałyśmy na trawie, plotkowałyśmy, śmiałyśmy się.. tyle, że w obcym kraju, pod innym niebem..
W natłoku obowiązków i ciągłej walki o sen znajduję mimo wszystko czas na jakieś drobne przyjemności. W tym wypadku są to książki - rozrywka, którą można zabrać wszędzie i przerwać w dowolnym momęcie. Zmęczyłam nareszcie przywiezionego z Polski Władcę Pierścieni i zamarzyło mi się kolejne dzieło Tolkiena, które każdy fan tego autora powinien mieć - Silmarilliona. Postanowiłam więc zamówić i od niedawna zdobi ono mój regał. Wzbogaciłam się też o 3 tomy Odcieni Greya w wersji englisz. Ponieważ moje uzupełnianie wiedzy z zakresu angielskiego od jakiegoś czasu przeżywało stagnację, postanowiłam zakupić coś, co będzie oprócz rozrywki dawało mi szansę na polepszanie języka. Choć pozycja mało ambitna, funkcję swoją spełnia, a kiedy już przez nią przebrnę, na pewno kupię kolejną, angielskojęzyczną książkę.
W ostatnim czasie dokonaliśmy też pewnych zmian w look'u naszego syna. Mianowicie postanowiliśmy ściąć mu włoski. Zabraliśmy się do tego samodzielnie, przy użyciu maszynki do strzyżenia. Pierworodny był oczywiście zachwycony, bo wszystko co buczy go fascynuje. Ba, mało tego! Kiedy wyłączam odkurzacz, on zaczyna płakać, a by nie działo się to samo po wyłączeniu suszarki muszę oddawać mu moją szczotkę, by w ramach rekompensaty mógł poznęcać się nad moimi włosami..
Jest jeszcze jedna rzecz, która chciałabym się (tak!) pochwalić! Jeden rozmiar w dół. To zasługa pracy jednak nie jest, bo stało się to jeszcze przed jej rozpoczęciem. Za to kilogramów przybywa. Hmm.. wyrabiam sobie gdzieś mięśnie??
I cóż, to by było na tyle, oczywiście, gdybyście chcieli być na bieżąco TU możecie śledzić mojego Instagrama, a wcześniejsze wpisy z serii Six InstaMix znajdziecie w linkach poniżej:
#1
#2
#3
#4
#5
#6
Z prawdziwą przyjaźnią to już tak jest, że nie ważne ile razy się z człowiekiem widzi w roku to i tak zawsze jest o czym gadać ;)
OdpowiedzUsuńGreja przebrnęłam tylko przez jedną część i podziękowałam. Nie dla mnie, zdecydowanie nie ;D
:* niebo to samo, tylko chmury inne :)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrówka i najjaśniejszych dni w życiu Pierworodnego! Roczek, to niezapomniana data! Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńJa w obecnej chwili też jestem pod Tym samym niebem co i Ty. Pozdrawiam serdecznie.
Tolkien <3
OdpowiedzUsuńPS Zostaję z Tobą na dobre i na złe ;)