Zazwyczaj...
Paznokcie piłowane w pośpiechu.
Brwi regulowane jak się przypomni.
Makijaż, tyle o ile - by zakryć niedoskonałości.
Kąpiel? Nie, szybki prysznic.
A z podłogi można jeść.
Każda rzecz ma swoje miejsce i grzecznie się go trzyma.
Zapach obiadu dyskretnie ucieka na klatkę schodową.
Dziecko jest szczęśliwe, mąż zadowolony.
A ja? A Ty?
"Dom to nie muzeum!"
U nas nic nie ma swojego miejsca, nie ma obiadu, mąż ma gdzieś. Dziecko szczęśliwe bo leży na matce, leniwe w pośpiechu, kąpiel wieczorem, prysznic rano. Z podłogi nie zjem, Makijaż - korektor, brwi tyle o ile, pazury podobnie. Viva la matka.
OdpowiedzUsuńTrafne, ale nie wiem czy będę umiała wprowadzić dokładnie taki system... obstawiam, że u nas po pojawieniu się dziecka zapanuje chaos;D
OdpowiedzUsuńja chaos mam dzisiaj, Pierworodny ma dziś diabła za kołnieżem, absolutnie wszystko jest na NIE. nawet matka...
Usuńoesuu o brwiach nic nie mówię... jak sobie o nich przypomniałam ostatnio to zastałam dwie gąsienice.
OdpowiedzUsuńUkontentowana dzidźka i obiad muszą być :/ nie znoszę chaosu i bałaganu...
:)))Głowa do góry, jeszcze zatęsknisz i za tym czasem gdy Pierwodorny będzie miał swoją drugą połowę..:))Dziękuję za odwiedziny u mnie, dzisiaj zapraszam na kolejną karteczkę:)))
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze bym zapomniała...Jeśli to Twoje oko to piękne:)
OdpowiedzUsuńMoje, moje. Pierwsze zdjęcie jakie pozwoliłam sobie zrobić przez T.
Usuńkiedyś byłam wstydliwa.. :P
mmmmmmmmmmmmm.super, fajnie wyszło:)
UsuńJuż myślałam że ty tak serio, z tymi podłogami :)
OdpowiedzUsuń