10 września 2013

Koszmary i (irracjinalne?) obawy.

 
Wrzesień się rozszalał, pokazuje każdą, ze swoich twarzy.. Zaczęły się mgliste poranki, słoneczne południa, deszczowe popołudnia. A ja czekam, świadomie i nieświadomie się martwiąc. Paleta zmartwień jest tak samo bogata, jak kaprysy wrześniowej pogody...


W zasadzie nie mogę sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek wcześniej doświadczyła tego, czym jest koszmar senny. Może raz. Ale od kiedy jestem w ciąży, co jakiś czas nawiedza mnie tak potworny sen, że T. słysząc mój płacz budzi się, po to, by z koszmaru wybudzić mnie. Każdy zły sen kręci się wokół mojego dzieciątka, że dzieje się coś złego, na co nie mam wpływu, że dzieje się najgorsze.. 
Znam mojego syna jedynie z jego ruchów wewnątrz brzucha, z kopniaków, czkawki i maltretowania mojego pęcherza, a już oddała bym za niego wszystko. Te koszmary uświadamiają mi, jak bardzo mi na nim zależy, jaka byłaby moja rozpacz, gdyby zadziało się coś niedobrego. I chociaż nigdy nie rozmyślam o żadnych dołujących rzeczach, nie martwię się na zapas, to te sny dają mi do zrozumienia, że jednak podświadomie bardzo wszystko przeżywam.

Oczywiście, prócz podświadomych lęków, mam też zupełnie świadome, być może śmieszne, albo irracjonalne obawy, o których czasem zdarzy mi się pomyśleć. 
Moją największą, obsesyjną wręcz obawą jest to, by nie przenosić ciąży. Dlaczego? Sama nie wiem, uroiło mi się tak po prostu i znając życie los pewnie spłata mi figla i urodzę dużo później, niż bym chciała.. A chciałabym nawet i teraz.. Czekanie zaczęło mi się dłużyć, wszystko mam gotowe i tylko snuję się po domu jak cień, próbując zmusić się do zrobienia czegokolwiek produktywnego. Na próżno. Od dwóch dni zlew jest zawalony stertą brudnych naczyń, od wczoraj sterty dokumentów i innych śmieci walają się po livingu, bo nie mam ochoty tego porządkować. Jednocześnie wyszukuję sobie całkowicie dzikie i wyczerpujące zajęcia, jak odkurzanie auta, czy układanie na górnych półkach pościeli, ręczniczków, szmatek i innych dupereli..
Cóż, muszę się przyznać, że jestem leniwa. Czasem przychodzi mi do głowy myśl, czy ja nie jestem za leniwa, żeby mieć dziecko? Ten głupi lęk pociąga za sobą inny: jak ja dam sobie radę z chronicznym brakiem snu? Uwielbiam spać, choć jednocześnie szkoda mi czasu na tą czynność.. No i jeszcze staram się wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał mój dzień, kiedy synuś się wykluje. Co z codzienną rutyną?

Do całej listy dołączają jeszcze obawy o karmienie: czy rozpoznam to, że mam za mało pokarmu, że moje dziecko się nie najada?? Skąd mam wiedzieć, czy powinnam JUŻ przejść na mleko modyfikowane, bo nie jestem w stanie zapewnić synusiowi odpowiedniej ilości matczynego mleka? Czy w ogóle powinnam próbować dokarmiać sztucznym, czy "głodzić" dzieciątko śladowymi ilościami naturalnego??

I jeszcze tak na dokładkę ostatnia grupa obaw, które wynikają z mojego charakteru. A mianowicie, ja wszystko chcę SAMA, PO MOJEMU, "JA WIEM NAJLEPIEJ". Z okazji porodu przylatują do nas moi rodzice, a potem rodzice T. i tu jest pies pogrzebany, bo czuję już na karku oddech jednych i drugich. Jak zrobić, by ani jednych, ani drugich nie urazić? Jeśli synuś urodzi się na bardzo krótko przed przylotem moich, czeka mnie przy ich obecności cała masa rzeczy, które będę robić pierwszy raz: pierwsze kąpanie, pierwszy spacer, itd. Jak zrobić, by pierwsza kąpiel synusia, czy pierwszy spacer był tylko mój i T. ? Czy jestem samolubna, chcąc od TYCH pierwszych razów odseparować własnych rodziców? A może jestem wyrodną córką? Co sobie pomyślą, jeśli im powiem: pozwólcie nam zrobić to, czy owo we dwoje, po naszemu, bez świadków? Tak samo znam teściową, dobra z niej kobieta, ale też lubi dawać rady.. Czy podziała zdanie, które sobie przygotowałam już zawczasu: "mama wychowała swoje dzieci po swojemu, niech pozwoli teraz mi, po mojemu"? 

Powiem Wam szczerze, że chyba najbardziej martwi mnie ta właśnie ostatnia grupa obaw. Chciałabym, żeby było tak, jak sobie to wyobrażam, razem z T. a jednocześnie mam wyrzuty sumienia, że chcę zabrać jakieś cenne chwile z wnukiem jednym, czy drugim rodzicom, tym bardziej, że będą go widywać tylko kilka razy w roku...


13 komentarzy:

  1. Moja droga, moja droga koleżanko, trzymam cały czas kciuki za Was, nie raz sobie myślę jak się czujesz, mimo, że się nie znamy. co do sytuacji o których opisujesz to..ja wiem, że dasz radę to się czuje..A co do rodziców..teżsobie poradzisz, zobaczysz. Te obawy o których piszesz to ludzkie obawy...zobaczysz, jak się pojawi dzidziuś to....wszystko się poukłada.Nie martw się, jak bedziesz chciała sie wypisać, pogadać maila znasz. ściskam Cię serdecznie i ...leciutko, Was! I pozdrów maluszka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację, do niektórych rzeczy podchodzę dość ambicjonalnie i chciałabym, żeby wszystko szło po mojej myśli. Naiwna :) Wiem, że nie wszystko tak pójdzie, czekają mnie zmartwienia wszelakiego rodzaju ;)
      Dziękuję za każde Twoje słowo otuchy, a nasz maluszek też macha do Ciebie swoją (być może) tłustą łapką ;)

      Usuń
    2. I widzisz ile masz ciepłych i serdecznych osób na swojej drodze i blogu i wszystkie śpieszą Ci z dobrym słowem, więc bedzie ok.A zmartwienia, kłopoty, moja mama zawsze powtarza"male dziecko małe kłopoty, duże dziecko, duże kłopoty" i chyba coś w tym jest.Ale nie martw sie za wczasu:)))Grunt to pozytywne nastawienie!!!Macham do Was:)

      Usuń
  2. Podnosi mnie na duchu to co piszesz. My dzisiaj poprpsilismy o to, ze jak bedziemy potrzebowac pomocy to poprosimy. Meczy mnie to czekanie. Leze zle, chodze brzuch twardy. Marudze i nie mam na nic ochoty. Damy rade!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Myślałam, że temat jest raczej.. dołujący.. ;)
      Nooo, brzuch potrafi twardnieć w najmniej odpowiednich momentach, np wtedy, gdy śpieszę się do ubikacji z drugiego końca mieszkania..

      Usuń
    2. Podnosi bo nie czuję się sama w tym (jakże obecnym) pokręceniu i obawach, może trochę na zasadzie - cholera nie tylko ja mam dni do dupy. Jak tam, szafki myjesz, składasz? Ja poległam na dupsku

      Usuń
    3. Aaaa, no to teraz jasne :D
      Nie no, ja nie twierdzę, że nie mam dni do dupy, bo mam, ale po co mam truć 4 litery np temu mojemu? On sam pewnie na swój sposób przeżywa to i owo :P
      Ja na razie przechodzę po raz piąty simsy... co za porażka, nic tylko sobie w łeb strzelić.. jakby młody się urodził, to na brak zajęć bym nie narzekała... :P
      **

      Usuń
  3. Obawa o przenoszenie dotyczy chyba 80% kobiet. Ja też się bałam.. i przenosiłam 2 tygodnie ;) Teraz uspokajam, nie było wcale źle. Tylko ta niecierpliwość...
    Co do karmienia - dziecko na pewno da Ci znac jesli będzie głodne. Na pewno tego nie przeoczysz, może byc głosno :))
    Powodzenia!!
    gabi-mum.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie bez powodu mówi się, że negatywne myślenie przyciąga złe rzeczy ;)
      Dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  4. Ze wszystkim sobie poradzisz, zobaczysz, choć sama jestem specjalistką w martwieniu się na zapas, więc Cię rozumiem :)
    ale wydaje mi się, że to świadczy o tym tylko, że podchodzisz do tego wszystkiego bardzo odpowiedzialnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, no nie da się ukryć, synuś nie był i nie jest chwilowym kaprysem, ani niedopilnowaniem pewnych spraw ;)

      Usuń
  5. Gdy tylko synuś sie urodzi , wszystko pryśnie nie bedziesz miała czasu na zamartwianie się , a na wszystkie pytania sama znajdziesz odpowiedz :) Trzymam kciuki żeby wszystko szło po twojej myśli i za spokojny poród pozdrawiam paulina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie masz rację :)
      dziękuję bardzo, za odwiedziny :)

      Usuń