O tym, że prowadzenie bloga to ciężka robota przekonałam
się już po kilku miesiącach, gdy wszystko nabrało rozpędu. Blog to
pożeracz czasu i pochłaniacz Twojej prywatności, którą potem wypluwa w
sieć internetową. A wszystko co do niej trafi zaczyna żyć swoim własnym
życiem. Możesz cholernie się starać i próbować wszystko kontrolować, ale
i tak będziesz w czarnej dupie, bo powiedzą Ci, że się sprzedajesz.
Robisz
zdjęcia swojemu dziecku, nie ważne, czy z twarzą czy bez, są Twoje. I
dziecko też. Sklejasz w zdania słowa, budujesz skrupulatnie każdego
posta.l i cały ten intelektualny wytwór też jest Twój. Tylko Twój.
Opowiadasz całe historie, albo i tylko drobne anegdotki ze swojego
życia, które przecież to Ty przeżyłaś i ubrałaś w słowa. Na blogu
wszystko jest Twoje, włącznie z kompozycją szablonu i każdym innym
szczegółem. I nikt Ci za to nie płaci, choć z tego korzysta.
Nie musisz nawiązywać współpracy z żadnymi markami, testować produktów i brać za to jakiekolwiek wynagrodzenie. I tak się sprzedajesz.
Nie musisz nawiązywać współpracy z żadnymi markami, testować produktów i brać za to jakiekolwiek wynagrodzenie. I tak się sprzedajesz.
Czy
jest Ci z tym dobrze, czy nie, Czytelnicy korzystają z Twojego bloga
jak tylko chcą, nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami. Nigdy nie masz
pewności, czy ktoś nie kopiuje zdjęć, nie podkrada chwytliwych metafor.
Dawniej, w prehistorycznych czasach żeby coś poczytać należało za to zapłacić, nie ważne, czy była to książka, czy gazeta. Autor zawsze za swoje mniejsze lub większe dzieło dostawał wynagrodzenie. Ale też nigdy nie miał możliwości tak szybkiego zweryfikowania tego, jak jego dzieło oddziałuje na czytelników. Nie miał też tak nieograniczonego z nimi kontaktu, możliwości dyskusji i prób udowodnienia swojej racji oraz dzielenia z nimi emocji, które w czytelnikach tekst wywołał. Oczywiście, są jeszcze spotkania autorskie, na te jednak przybywają fani i entuzjaści autora, którzy rzadko krytykują, a za to z wielką ochotą ustawiają się w kolejce po autograf na pierwszej stronie książki. Są też krytycy, którzy pomimo, że opiniotwórczy, nie wdają się w dyskusję o uczuciach jakie wywołuje książka, czy inny tekst, a jedynie przekazują suchą informacje o wartości lub jej braku.
Pisanie bloga to więc prawdopodobnie jeden z lepszych sposobów na spotkanie się z żywym czytelnikiem.
Na
swoim blogu może i się sprzedajesz. Ja robię to z całą pewnością. Ale
pomimo braku materialnych korzyści z prowadzenia bloga, dostaję
zapłatę znacznie bardziej przeze mnie pożądaną. Pławię się w
satysfakcji i samozadowoleniu.
Sam oceń, warto?
Sam oceń, warto?
lubie Twoj blog, zatem uwazam,ze warto:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. I wzajemnie :)
UsuńNapiszę krótko: WARTO!
OdpowiedzUsuńJasne, że warto! Dzięki blogowaniu możesz zyskać i to nie w sensie materialnym, ale towarzyskim. Ile fajnych osób można, poprzez stukanie w klawiaturę, poznać :)
OdpowiedzUsuńWarto:) Nie tylko kwestie materialne się liczą, jest cała masa innych "zysków" jakie płyną z blogowania. Tak jak piszesz zyskuje się satysfakcję, tak jak napisała Pod Napięciem zyskuje się towarzysko. Ja dodam od siebie, że dzięki blogowaniu oszczędzam - zamiast wydawać kasę na terapię piszę posty:D
OdpowiedzUsuń