04 grudnia 2013

Ty masz czas prasować?!



Wpadł mi na monitor pewien felieton, o typie matek wózkowych. Wózkowych, czyli jakich? Prof. Zbigniew Mikołejko wyjaśnia "Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się." Skubany ma rację. Znam co najmniej kilka takich, które do tego typu doskonale pasują. I paradoksalnie nie wszystkie są "drugiej młodości".

Przyglądając się sobie stwierdzam, że owszem, sama ja nawet jakoś nie kwapię się do tego, żeby w ekspresowym tempie wrócić do pracy, jednak w życiu robię coś więcej, niż tylko zajmuję się dzieckiem, domem, partnerem.
Całkiem niedawno miałam sytuację, gdy wspominając o tym, że muszę poprasować usłyszałam: 
-Ty masz czas prasować?!
- A czemu mam nie mieć..?
- Noo, ja to Józi nie prasowałam, bo kiedy, jak Stasiu jeszcze jest... 
 Owszem, rozumiem, że mając dwójkę małych dzieci ciężej się wykonuje jakieś obowiązki domowe, ale niestety, "moja" wózkowa posiadając tylko jedno ledwo ogarniała sytuację, a i tak wciąż słyszało się tylko narzekanie pomieszane z gderaniem, że w domu tyle roboty, że zawsze coś, i do miasta musi chodzić załatwiać, a bo to dziecko jej się nogi uczepi i nie chce puścić, to co ona biedna ma zrobić! I stoi tak na środku korytarza ze stertą poskładanego prania w rękach, z dzieckiem u nogi i lamentuje..

Próbuję i nie mogę zrozumieć, jak można aż tak nie ogarniać. No bo co takiego do roboty jest w domu? Pozmywać, poodkurzać, poodstawiać rzeczy na swoje miejsce, zrobić obiad, raz na kilka dni wyprać.. I zastanawiam się, czy umiejętność organizacji pracy, czy zajęć jest jakimś wybitnym talentem, który posiadają nieliczni, czy jest wyborem, czy posiadaniem w ogóle świadomości, że coś takiego istnieje, czy czymś abstrakcyjnym, co można osiągnąć tylko mozolną pracą..?

A co z tymi, które mają tylko jedno dziecko, a nie ogarniają? Mam wrażenie, że w ich wypadku jest to po prostu świadomy wybór. Lenistwo. No bo po co robić coś więcej? Przecież można powiedzieć, że dziecko jest takie zajmujące, że akurat zawsze marudzi, że zawsze coś go boli, że milion innych powodów każdego dnia.. Tylko po co? 
Co to jest za życie, w 4 ścianach, z lamentowaniem, usprawiedliwianiem swojego nieróbstwa, lub nieogarniania, z zajmowaniem się rzeczami ani nie rozwijającymi, ani pożytecznymi, ani w ogóle nijakimi, które można nazwać po prostu zapychaczami czasu.. 

Nie rozumiem, chyba bym sobie w łeb strzeliła, gdybym miała tak żyć..

18 komentarzy:

  1. Mnie natomiast zawsze irytuje, gdy siedzę teraz w domu na zwolnieniu i ludzie pytają czy się nie nudzę tak cały dzień? Odpowiedź brzmi - nie. Jest zawsze tyle do zrobienia, do załatwienia, do przeczytania, do ogarnięcia, że rzadko się nudzę. A ciąża mi w tym nie przeszkadza. Gdy pojawi się Zosia nie chcę tego zmieniać, lubię gdy dzieje się dużo. Pozwalam sobie czasem na taki "nijaki dzień" by odpocząć, odmóżdżyć się ale potem mam tyle planów i zajęć na kolejne dni by nie marnować życia i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, jak byłam w ciąży i siedziałam w domu, to też się wszyscy dookoła dziwili, że nie umieram z nudów,a przecież było tyle do zrobienia.. tyle, że wtedy to można było jeszcze sobie wybrać porę, dzień tygodnia i nie było najmniejszego spinania się, że muszę zdążyć zanim Pierworodny mnie zawoła z powodów wszelakich ;)

      Usuń
  2. Lenistwo, kochana to lenistwo:) Ja studiowałam mając małe dziecko, gotowałam, robiłam na drutach, szyłam sobie ciuchy (nic w sklepach nie było) i jakoś wszystko ze sobą mogłam pogodzić. Trzeba tylko chcieć:) Chcieć to móc:) Pozdrawiam, a malutkiemu stópki całuję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nie rozumiem takich kobiet, ale też nie rozumiem ludzi, którzy myślą, że jak się zajmuje dzieckiem to leżę i pachnę, a co jakiś czas nakarmię i przewinę malucha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiadomo, choć jak to mów mój T. "Ty to przynajmniej w domu jesteś i choć na chwilę możesz usiąść, żeby oddech złapać.." no i co fakt, to fakt. Faceta w pracy nikt nie posadzi na tyłku.

      Usuń
  4. Oj znam to! ja jestem nianią, a często słyszę od rodziców, że np. obiad gotowali jak młoda już spała czy coś... tylko że ja też czasem muszę małej ugotować albo dogotować coś i to często, kiedy ona nie śpi. Daję radę. A czasem włączam ją do gotowania - np jajka na twardo na śniadanie..
    Dokładnie, "co to za życie w 4 ścianach".. ja teoretycznie nie muszę nic robić, tylko zajmować się dzieckiem. Ale momentami do głowy można dostać... przyznam, sporadycznie zabieram Podopieczną do siebie i poogarniam trochę mieszkanie swoje, a ona się strasznie cieszy jak np pralka chodzi, wyjmuje/wkłada pranie, chętnie pościera swoje zabawki naśladując mnie.. Da się!
    a jej rodzice? wszystko robią jak dziecko śpi, bo jak nie śpi, to nie ma czasu, bo marudzi, bo to czy tamto... lenistwo ;)
    Pozdrawiam.
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No coz...po prostu napisze...lenistwo..bo jakby sie chcialo to........no wlasnie;)Pozdrawiam Was serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, a moja mało śpi w dzień i ciągle jestem ja, jakby mogła to by racę odpaliła matka natychmiast do mnie. No i u mnie to nie lenistwo, nie brak organizacji, a ciągła potrzeba uwagi mojego dziecka. Tyle co prysznic mi się uda, śniadanie, rozpędem do zmywarki, coś schować i faktycznie robię większość jak młodzieży śpi. Nie narzekam, nie marudzę i czasem chciałabym coś zrobić nie na raty, od razu, ale się nie da, a serce mi krwawi jak ta raca jednak odpalona i matka chodź do mnie. To matka przychodzi, się gapi, gada, uśmiecha, co mi cholera procentuje, bo lekarka się nadziwić nie mogła komunikatywnością Larwy. Pokręcone maks!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, u mnie tak samo, młody jest nieźle wygadany. Jak była health visitor to też mówido mnie: no widziałam wiele dzieci, ale takiego szczęśliwego, to mało kiedy się spotyka.
      No to wiadomo, urosłam jak cholera :P

      Usuń
    2. Ja też, też! Urosłam na maksa!

      Usuń
  7. Łatwiej powiedzieć, że nie mam czasu bo mam dziecko. Przecież to usprawiedliwia to że kobiety stadnie się zaniedbują, nie rozwijają i nie robią nic poza ustawą programową. Oczywiście nie wszystkie, ale jest ich całkiem sporo. też tego nie rozumiem i szczerze mówiąc mam nadzieję, że tego nie zrozumiem nigdy, zwłaszcza kiedy na świcie pojawi się Zośka. Ba, mam nadzieję, że kiedy ogarnę nową sytuację Zośka będzie dla mnie dodatkową motywacją do rozwoju i działania, a nie usprawiedliwieniem mojego lenistwa:)

    PS Prof. Mikołejko wykładał na moim kierunku filozofię współczesną - bardzo dobrze go wspominam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja teraz po porodzie nie umie wyleżeć w łóżku. A muszę. ;( Po wyjściu ze szpitala mąż kazał mi leżeć, ale nie chciałam go słuchać i musiałam coś mu pomagać w domu, a teraz mam za swoje. Nie mogę się ruszyć, bo tak mnie szycie w kroczu boli, że masakra. Ale już się nie mogę doczekać, by w końcu się ruszyć. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedź na dupie kochana, ja żałuję bo goiło i bolało dłużej. Odpoczywaj. Dziad ma rację.

      Usuń
    2. Ja po porodzie i po szyciu chodziłam jak maszyna, a teraz żałuję, bo po fakcie dowiedziałam się o syndromie "chodzącej macicy". Tzn, że jak po porodzie się nie oszczędza, to jeśli wszystko ładnie się nie uleży i pozrasta tak jak było, to wyżej wspomniana na starość (tzn. po 40stce :P) może... wypadać... (!)

      Usuń
  9. pracuję mam 2 dzieci, 3.5 i niecałe półtora roczku, wróciłam do pracy od razu po urlopie macierzyńskim. gorzę macierzyństwo i etat. bywa ciężko bywam zmęczona ale daję radę. więc chyba nie do końca zgodzę się z zdaniem pana Mikołejko.

    i jeszcze druga rzecz INNA sprawa kiedy po urodzeniu dziecka kobieta świadomie rezygnuje z pracy i wybiera siedzenie w domu INNA kiedy nie ma gdzie wracać bo ją zwolnią, nie przedłużą umowy, wypierdzielą w inny sposób. pracodawcy często traktuję matki jaK KUle u nogi i ciąża to już praktycznie oznacza wylot. wszystkie moje koleżanki które miały pracę a mniej więcej w tym czasie co ja urodziły dziecko - nie miały możliwości powrotu na etat. albo umowa wygasła z dniem porodu....albo z końcem urlopu macierzyńskiego. ja jedyna się uchowałam. mam jeszcze kumpelę na wychowawczym ale nie wiem czy wróci. znam jeszcze parę przypadków gdzie kobiety gdy powiadamiały pracowawcę o ciąży ...zostały skurwione jak świat stoi.....

    łatwo mówić panu MIkołejko - jest mężczyzną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że opacznie zrozumiałaś wpis. Mi nie chodzi o to, że ktoś nie ma czasu praCować.Wiadomo, że niektóre sytuacje życiowe, jak powrót do pracy po porodzie, to całkiem inna bajka. Ja poruszam temat głownie narzekania i nie ogarniania życia przez kogoś, kto nie chce zrobić niczego dla siebie, jak poświęcić czas jakiemuś hobby, czy rozwijać się w jakiejś dziedzinie, nie koniecznie przecież na kosztownych kursach!
      Ja mam na myśli osoby, dla których dzieci są wymówką, żeby zabijać czas nie wiadomo czym, cały czas przy tym narzekając, że nie mają nic z życia, a przecież to ICH wina i nikogo innego. Wystarczyłoby odrobiny organizacji, pomysłu na to, żeby wywalczyć kawałek przestrzeni życia tylko dla siebie, ale nie.. łatwiej jest nic nie robić i zwalać wszystko na dzieciaki, że one takie czasochłonne są, że w domu ciągle robota itd. I z takim typem kobiet można porozmawiać wyłącznie o niczym, bo ich świat kręci się wyłącznie w 4 ścianach z dziećmi.
      Ja jak najbardziej podzielam zdanie Mikołejki, przy czym nie uważam, że kobieta niepracująca jest nic nie warta, bo warta jest dokładnie tyle, ile jest jej chęci do prób poszukiwania tej pracy, czy robienia czegoś więcej, poza zajmowaniem się domem i dziećmi.

      Usuń
  10. No i mnie wciągnęło :p
    Boszzz jak czytałam to aż mi się coś robiło :]
    Jak słucham kobiet które albo wiecznie się nudzą,albo nie mają na nic czasu bo dziecko jest takie zajmujące to coś mi się robi :/
    Od zawsze potrafiłam sobie wynaleźć jakieś zajęcie,nie mam czasu na nudę,w ciąży mimo że nie pracowałam byłam bardzo aktywna,rozbrajalo mnie jak słyszałam hasła "koleżanek",daj sobie spokój,usiądź bo jeszcze za chwile urodzisz.
    Ciąża nie była zagrożona,dobrze się czułam,przecież to nie choroba żeby przelezec całe 9 miesiecy(chyba że takie są zalecenia lekarza).
    Moja niunka również jest aktywna (po mamusi :p),jest wszedobylska i przyczepone do spódnicy mamusi ale to nie oznacza ze mój dom ma zarastać kurzem,tona śmieci,itp.
    Wręcz lepiej się czuje kiedy jest czysto i pachnaco w moich czterech ścianach i ta radość kiedy można rozłożyć się na kanapie i stwierdzić "prace domowe wykonane,teraz zasłużony!!! odpoczynek " :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to moim zdaniem jest odpowiednie podejście. Zawsze mówię, że inteligentni ludzie się nie nudzą. Albo pracoholicy :P

      Usuń