14 grudnia 2013

Czy pachnie świętami?



Na pewno nie u nas. W domu rzecz jasna, bo w centrum, atakują nas już od dwóch tygodni świąteczne ozdoby, oferty sklepów, wystawy sklepowe ze światełkami choinkami, mikołajami, na ulicach migają przy latarniach świecące ozdoby w kształcie gwiazdek, reniferów i innych. A u mnie w domu? Mh...

Kilka dni temu postanowiłam przerzucić tony szafowych szpargałów, żeby odkopać świąteczne ozdoby. Pierworodny akurat spał, więc pokusiłam się o wykonanie tejże ważnej dla mnie misji. Odkopałam, ale jakże wielkie było moje rozczarowanie! W zasadzie nic godnego uwagi tam nie było.. No, ale ok, na początku starałam się nie tracić entuzjazmu: mam złote, wielkie płatki śniegu, żeby zawiesić na okach, jednego trzeba tylko skleić, bo biedaczek zgubił jedno ramię. Znalazłam skarpetę z reniferem, stroik na drzwi i wiszącą ozdobę, którą zrobiłam z kartek, bąbek i kokardek w zeszłym roku. Na pierwszy ogień poszła skarpeta, w to samo miejsce co rok temu. I na tym łatwość zadania się skończyła...

Stroik na drzwi w tamtym roku był przymocowany prymitywnie na sznurek do klamki od strony mieszkania. No to myślę sobie: w tym roku wykombinuję to jakoś milej dla oka. No żesz w mordę jeża, nie da się! Stroik wisi sobie bezczelnie na wieszaku, wraz z przykrywającymi go częściowo kurtkami...
No to dobra, płatki śniegu na okna! Chwila, muszę ten jeden naprawić.. no to szukam super glu. No żesz, nie ma. Kopie po chałupie, szukam w każdej dziurze.. jest! Jest, tyle, że troszkę się przeterminował, skamieniał na amen. No to myślę, myślę.. zgrzytam zębami, bo klej na gorąco pożyczyłam koleżance. Dobra, mam jeszcze klej do drewna (wtf?). Tia.. na pewno.. Płatki śniegu leżą sobie na regale razem z czekającymi na choinkę nowymi lampkami..
No dobra, jest jeszcze wisząca ozdoba. Och, zawisła w tym samym miejscu, co rok temu, co za ulga! Ale jak tak patrzę na nią to.. odechciewa mi się. Albo w tamtym roku oczu nie miałam, albo gust mi się zmienił.. no żesz.. wygląda tragicznie. 
Ok, zostawiam, nie chce mi się skakać po tapczanie, żeby odwieszać ją z karnisza. Jest jeszcze mikołajek, którego Pierworodny dostał od babci. No to lecę do sypialni wieszać na drugi karnisz, bo innego sensownego, wiszącego miejsca nie mam. No żesz szlag by to, też bardziewnie wygląda! 

Dałam sobie spokój. W miniony weekend zrobiłam jedynie krokiety, zamroziłam. Chociaz to mi się udało, bo grzanki do zupy grzybowej kroję już drugi tydzień... 

6 komentarzy:

  1. Hehe, a mi się w ogóle w tym roku święta nie uśmiechają. Z teściami na ich zasadach, nawet nie wiem jakbym mogła pomóc, ani co bym miała zrobić, żeby im nie popsuć atmosfery. Po prostu te święta to nie będą święta dla mnie choć mam przy sobie i synka i męża, ale mimo wszystko... wolałabym je spędzić sama z moją dwójką we własnych czterech kątach, ale co zrobić...

    PS U nas święta na rynku już od listopada, a w sklepach od października :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miej wywalone, po co się zamartwiać jak i tak nic nie zmienisz? Chyba, że uśmiecha Ci się postawić teściom, aczkolwiek bym nie ryzykowała :P

      Usuń
    2. Miej wywalone. Walić. Nie kupuję, nie robię.

      Usuń
  2. Ha, ha! :) się uśmiałam!
    Jakież cudne paputki! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam się:) Ale wiesz co? Tak na prawdę nie ma co stawać na głowie. Nic nie musisz, ważne żebyś się czuła dobrze, a czy jakieś tam gwiazdki, gdzieś tam zawisną to już sprawa wtórna:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah czasami tak to bywa :) ale przyznam.. wreszcie po świętach i wreszcie można odsapnąć. I nie czuć tej świątecznej presji :)
    urocze te skarpetki :) !

    OdpowiedzUsuń