23 lipca 2014

Obce twarze.



Już blisko dwa tygodnie, jak wróciliśmy do domu, po urlopie w Polsce. A w mojej głowie wciąż żywe są te wszystkie uczucia, które pojawiały się na polskiej ziemi...
Jedno uczucie zakorzeniło się w moim jestestwie tak bardzo, że nie potrafię się go pozbyć po dziś dzień.. 

 Pamiętam ten wieczór w szczegółach. Było ciepło, a jednocześnie chłodno. Po upalnym dniu, z nagrzanego ciała wiatr wywiewał resztki ciepła. Nogi same niosły mnie do alei, która kiedyś była orzechową. Tak wielką potrzebę czułam, by być właśnie tam, w tamtym parku, przez który potrafiłam przechodzić kilka razy dziennie, który był jednym z ważniejszych miejsc moich nastoletnich spotkań. To tu zaczynało się i kończyło większość znajomości, to tu szalało tornado wspomnień związanych z pierwszym chłopakiem, z pierwszą prawdziwą miłością, z zawodem miłosnym, z pierwszym piwem w mroku, tak, żeby nikt nie widział, że żadna osoba z towarzystwa nie ma osiemnastki. To na orzechowej alei potrafiłam z przyjaciółką siedzieć przez kilka godzin i komentować mijających nas chłopaków, obgadywać znienawidzoną koleżankę, czy żalić się na nastoletnie problemy. To tu najlepiej uczyło mi się jeździć na rolkach, to tu zawsze można było wyłapać jakąś znajomą twarz.

Siedziałam chłonąc obraz mojego rodzinnego miasta. Wydawało mi się, że się odprężam, rozparta wygodnie na ławce. Śledziłam wzrokiem przechodniów, w każdym odnajdując coś godnego uwagi. Niebanalną fryzurę, lub strój, interesujące ruchy, czy specyfikę zasłyszanej w strzępkach rozmowy. Wydawało mi się, że jest dobrze, że jest naprawdę dobrze, choć towarzystwa dotrzymywał mi jedynie papieros. Czasem przymykałam na chwilę oczy i uśmiechałam się do wspomnień, gdy w pamięci nagle pojawiał się jakiś szczegół z przeszłości. Tylko w tych kilku krótkich chwilach odprężałam się tak na prawdę. Przestawałam myśleć o tu i teraz. Przestawałam czekać.


Na jakąkolwiek znajomą twarz. 
Nie było nikogo.


5 komentarzy:

  1. przy następnej wizycie wybierzemy się razem na spacer w inne miejsce pełne wspomnień. troszkę dalej. i tym razem kiedy się rozejrzysz, zobaczysz znajomą twarz, bo obok będę ja :) i będzie jak dawniej. znów i wciąż :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem które miejsce masz na myśli :)
      wciąż i bez końca :*

      Usuń
  2. Zastanawiam się czy taki sentymentalizm nie jest wrodzony. Ja nadal mieszkam w Polsce, ale dość daleko od domu rodzinnego i odwiedzam rodzinne strony bardzo rzadko, dosłownie kilka razy do roku na święta i na jakiś czas w wakacje i szczerze mówiąc nie tęsknie za tym. Mam wrażenie, że jakbym wyjechała za granice też nie byłoby mi żal, a jakbym bardzo tęskniła pewnie wróciłabym do Polski, bo po co się męczyć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja generalnie nie tęsknię, kiedy mieszkam w UK, jednak przychodzą dopiero takie chwile, gdy już jestem w Polsce, że człowiek jakoś znajduje tą chwilę na zastanmowienie się nad uczuciami. Ale mimo wszystko wyznaję zasadę, że dom jest tam, gdzie nasze serce, a teraz całym sercem jestem z synkiem i przyszłym mężem :)

      Usuń
  3. Też mam takie miejsca, ale z racji mojego mieszkania w PL miejsca te są na wyciągnięcie ręki.
    Lubię do nich wracać, a takie oderwania faktycznie zapewnia chwile wytchnienia w codziennej gonitwie.

    OdpowiedzUsuń