03 czerwca 2014

Angielski car boot.



Tłumacząc dosłownie car boot to samochodowy bagażnik. Minioną niedzielę spędziłam więc w bagażniku. A tak poważnie w Polsce nazywa się to giełdą, lub jarmarkiem, z tym, że angielski odpowiednik giełdy to w 95% rzeczy używane, sprzedawane za na prawdę śmieszne pieniądze. Szczerze? Uwielbiam car booty!

Muszę przyznać, że w 2013 roku odwiedzałam angielskie giełdy bardzo namiętnie. Głównym powodem było kompletowanie wyprawki dla Pierworodnego i znaczna jej część pochodziła właśnie z drugiej ręki. Były to perełki wyłowione z dziesiątek innych, nieco bardziej zniszczonych rzeczy. Często zdarzało mi się też znaleźć ciuszki takich marek jak H&M, Next czy inne. W tym roku również chętnie odwiedzam miejscowość Taplow, gdzie cała "impreza" ma miejsce.

Wszystko odbywa się w każdą niedzielę od kwietnia do września na ogromnym polu, podzielonym na dwie części. Jedna z nich służy za parking dla przyjezdnych klientów, druga zaś jest przeznaczona dla sprzedających, którzy swój dobytek przywożą właśnie w samochodach i parkują jeden za drugim, by przed autami wystawić swoje towary.  Jak na porządny car boot przystało, można tu znaleźć absolutnie wszystko i zarazem nic. Ludzie potrafią się wysprzedawać z klamotów, które zalegają im w domach, czy garażach, lub z całkowicie dziwnych rzeczy, których nie potrafię sklasyfikować. W minioną niedzielę widziałam na sprzedaż z takich bardziej ekstremalnych "produktów" ogromną (styropianową?) rękę, zestaw japońskich parasolek i zjedzony przez mole skórzany płaszcz...

Najpopularniejszymi towarami są jednak te okołodzieciowe - ubranka, zabawki, foteliki samochodowe, wózki i wszelkiej maści akcesoria jak wanienki, czasem łóżeczka, czy przewijaki. Oczywiście nie należy się spodziewać, że cały car boot składa się głównie z tych towarów, jednak można mieć pewność, że ktoś z akcesoriami dziecięcymi lub ubrankami zawsze się pojawi. Nie brak też stoisk z książkami, obrazami, meblami, czy nawet importowanymi, tańszymi zamiennikami kosmetykami co bardziej znanych firm. Zdecydowanie jest w czym wybierać i na co popatrzeć. 
Takie skupisko ludzi jest też bardzo dobrą okazją do zarobku dla wszelkich budek z jedzeniem i kawą, pojawiają się nawet dmuchane zamki dla dzieciaków, czy mini karuzele oraz stoiska z popcornem i watą cukrową. Nie raz też rozchodzi się wokół muzyka, gdy ktoś usiłuje sprzedać jakiś sprzęt grający, przy nieustającym akompaniamencie targujących się wokół ludzi. 


 


 



Jeśli ktoś nie ma zupełnie pomysłu na spędzenie niedzielnego poranka, car boot jest dość nietypową, ale przyjemną alternatywą. Tym bardziej, że angielskie giełdy są niesamowicie popularne i wędrując szerokimi alejkami jest spora szansa na spotkanie kogoś znajomego. 
Natomiast dla fanów poznawania obcego kraju "od środka", a nie przez pryzmat najpopularniejszych atrakcji turystycznych, jest to świetna okazja na obejrzenie kawałka normalnego, angielskiego świata, podpatrzenia, jak toczy się zwykłe życie i jak zachowują się mieszkańcy Deszczowej Krainy.


Tylko pamiętajcie.. nawet w Deszczowej Krainie słońce może Was nieźle przysmażyć, jeśli nie użyjecie kremu z filtrem w bardzo słoneczny dzień ;)

9 komentarzy:

  1. Ej, no fajna akcja! U nas też coś takiego powinni robić :/
    Opalenizna iście "na pielgrzyma" ;D tak wygladałam jak szłam za młodu z trójmiasta do Częstochowy, bo zabronione były koszulki bez rękawów i spodenki powyzej kolan ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, zagadzam się z poprzedniczką, że u nas też coś takiego mogłoby byc organizowane.
    A opalenizna boska :P
    Do twarzy Ci z nią :P ;)

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale opalona! :D My też wszystkie ubranka dla Alusia mieliśmy z car bootów teściowie nam paczki robili. Ja jestem już prawie rok w UK, a jeszcze nie byłam na car boocie. Mąż mi kupił buty za f10 z hello kitty mam na instagramie takie z cekinami boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem fajne takie "bazary", tylko trzeba liczyć się z ryzykiem,w UK bardzo popularne są pluskwy,ludzie często nie zdają sobie sprawy,że np. Ubranko dla dziecka może być zapluskwione,mimo,że jego kondycja na to nie wskazuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy mi się nie zdarzyło na coś takiego natknąć. Na całe szczęście.

      Usuń
  5. O żesz Ty, ale się spiekłaś!
    U nas, we Francji też są takie wyprzedaże, czasem można trafić niezłe perełki, czasem można nieźle dzieci zaopatrzeć w zabawki czy nawet ubrania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładnie się opaliłaś. Aż mnie boli :D
    Ta giełda spodobałaby się mojemu J. Byłby zachwycony :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehehehe zgubiłam dane do konta...to chyba tylko ja mogę być taka zdolna :p
    Ooo tak car boot to coś extra,naprawdę super sprawa ;)
    Ostatnio kupiłam małej nowke szlafroczek z mothercare za całe 40 pensow :p
    Najlepsze jest to ze można tam znaleźć wszystko od ciuszków i zabawek dla najmłodszych po meble do domu/mieszkania ;)
    Kochana polecam również car boot w Denham w każdą sobotę od 9 ;)

    OdpowiedzUsuń