21 lutego 2014

Najlepszy zawód świata.



Czy kiedy byliście mali, pytano się Was kim chcecie być w przyszłości? Jakie były Wasze odpowiedzi? Chciałyście zostać księżniczkami, piosenkarkami, lekarkami? Jakie były Wasze marzenia dziecięce? Czy kiedykolwiek spodziewałyście się, że będziecie w życiu codziennym robić to, co kochacie? 
Jako mała dziewczynka nie przypominam sobie, by ktokolwiek zapytał mnie o to, kim chciałabym być, gdy dorosnę. A nawet, gdyby zapytał, to nie potrafiłabym odpowiedzieć tak zupełnie szczerze. Prawdopodobnie wymieniłabym jakiś przypadkowy zawód, który po prostu zwrócił moją uwagę. Ale kiedy nadeszła szkoła średnia, potrafiłam już sprecyzować, czego chcę od życia, jak byłoby dla mnie najidealniej...

Budzę się rano. Tak bardzo, bardzo chciała bym jeszcze pospać, Z godzinkę, albo dwie. Otwieram ciężkie z natury powieki, a gdy tylko to zrobię, nie potrafię już ich zamknąć. Bo pół metra obok patrzą na mnie Jego piękne, niebieskie oczy. Woła mnie, a kiedy posyłam mu uśmiech, On rozbrajająco odwzajemnia go. Rozmawiamy chwilę, a potem nie mogę się powstrzymać, by nie być bliżej Niego. Wstaję więc i porywam w ramiona, tulę, całuję, a potem kładę Go na miejscu taty, który bladym świtem pojechał do pracy. Rozmawiamy jeszcze jakiś czas, wymieniamy uśmiechy, radości. Oto zaczynają się kolejne szczęśliwe chwile...

Jemy śniadanie. To znaczy on je, a ja patrzę jak wdzięcznie połyka mleko. Od samego początku, od pierwszych karmień posyłałam Mu promienne uśmiechy podczas gdy jadł. I tak zostało mi do dnia dzisiejszego. Kiedy skończy, tulę Go, czekając, aż najpiękniej na świecie odbije mu się. Tak zupełnie po męsku, pełną parą, bez zbędnego pitolenia. Potem idziemy do lustra, powymieniać jeszcze więcej uśmiechów, posłuchać jego zaczepialskiego "hej/ey". A gdy ręce już mi zemdleją, to znak, że czas na poranną toaletę. Całuję jego piętki bez końca i zamiast zwracać się do Niego po imieniu, po milion razy powtarzam mu: mój Ty Pięknisiu! 
Wszystko co robi, robi najlepiej. Najlepiej skalpuje sobie głowę, albo policzek gdy, zapomnę mu obciąć pazury, najlepiej krzywi się, gdy poznaje lekko kwaskowy smak jabłka, a nawet najlepiej ucieka stopami przed założeniem skarpetek. 

Dni mijają nam na tańczeniu i śpiewaniu. On najlepiej się bawi słuchając "Piły tango", pod warunkiem, że matka dostając zadyszki, skrupulatnie wyśpiewuje każde słowo. Tak, to właśnie dla niego nauczyłam się tej piosenki na pamięć, żeby śpiewać bez patrzenia na tekst, żeby nie przegapić ani jednej chwili jego zachwytu nad moim fałszem. Żeby obserwować, jak fikając w leżaczku nogami buja się do rytmu. Dni mijają za szybko. Bo tyle zawsze jest do zrobienia. A każda rzecz jest razem. Ja ścielę łóżko, on patrzy. Ja zmywam naczynia odwrócona do niego plecami, on zaczepia swoim jedynym w swoim rodzaju "ouuuu!". Wie, że obrócę się do niego z jakąś miną za każdym razem. Potrafi tak wołać kilkanaście razy i nigdy nie nudzi mu się moje "zaczepiaku ty!".

Popołudniami jest radość, gdy tata wraca z pracy. Gdy tulą się do siebie, rozmawiają. Gdy z przejęciem relacjonuję co ciekawsze osiągnięcia, czy wybryki syna. A, gdy nadchodzi wieczór i wymęczę Go zabawami na podłodze, rozśmieszaniem grubym głosem i łaskotkami, wtedy dzieje się magia. 
Idziemy znów do sypialni, w której pali się mała lampka, czas na ostatnie karmienie. Jego oczy są ciężkie, ale ostatkiem sił próbuje jeszcze na mnie patrzeć. Uśmiecham się. Znów tulę po karmieniu oczekując męskiego beknięcia, on odpływa mi na ramieniu. Całuję karczek, rączki. Moje maleństwo. Czy to nie jest najlepszy zawód świata? Bycie matką?  Nic nie jest piękniejsze, niż ta świadomość, że ta mała istotka tak mi ufa, tak tuli się za każdym razem, gdy się czegoś przestraszy, lub gdy przyśni się zły sen. Nie ma lepszego uczucia niż to, że jest się tak bardzo komuś potrzebnym. I nic innego nie jest w stanie dać takiej radości i dumy, jak nawej najmniejsze i najbardziej pospolite osiągnięcia własnego dziecka.

Tak, to właśnie o byciu matką marzyłam już od liceum. Matka - najlepszy zawód świata. Bez wątpienia. Nic innego nie jest dla mnie bardziej satysfakcjonujące.

Przepraszam za lukier. Musiałam.


9 komentarzy:

  1. Ja od zawsze - od malego - mowilam, ze bede przedszkolanka. I w sumie jestem. Nie przedszkolanka ale niania :)) Pozdrawiam,

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do zabawy na swoim blogu :))
    Serdecznie zapraszam.

    Pozdrawiam cieplutko,
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, w najbliższym czasie odpowiem na nominację :)

      Usuń
  3. Słodycz! Sama słodycz. Każda matka powie, że jej dziecko jest najcudniejsze na świecie! - Sama prawda.
    Zgadzam się, że bycie mamą jest najlepszym zawodem na swiecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle się tej słodyczy u mnie nagromadziło, że w końcu musiałam się uzewnętrznić.. ;) Teraz na jakiś czas będzie spokój :P

      Usuń
  4. Jakie śliczne zdjęcia! Aż serce rośnie patrząc na takie szczęśliwe macierzyństwo.
    Ja też tak bawiłam się ze swoim synkiem. Teraz, chociaż jest dorosły, nadal go przytulam, gdy go widzę raz na cztery miesiące:(, no już podrzucić do góry go nie mogę. Raczej to on może podrzucić mnie:)
    Ja jako dziecko zawsze malowałam i chciałam być artystą malarzem:) Nie zostałam, ale marzenie spełniłam bo maluję jako grafik komputerowy:) Ale ileż lat musiało upłynąć, żeby marzenie się spełniło:) Pozdrawiam serdecznie Niteczko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, że jak mój dorośnie, to nadal będzie pozwalał się przytulać, i nie będzie to dla niego ani niezręczne, ani obciachowe ;)
      Grafik komputerowy? Wow, wielki ukłon, bo to ogrom wiedzy trzeba mieć, żeby posługiwać się sprawnie programami graficznymi!

      Usuń
  5. Ja mówiłam że będę zakonnicą :) i nie jestem na szczęście :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jakie minuchy robi ;)
    ja do dzis nie wiem kim chce byc ;)

    OdpowiedzUsuń