27 września 2013

Polacy kontra reszta wyspy.


Polacy na emigracji, jacy są naprawdę? Powszechnie panuje opinia, że jeden drugiemu wsadziłby nóż w plecy, okradł z ostatnich pieniędzy, z zazdrości podłożyłby świnię przy każdej okazji. Wyrobiłam już sobie opinię ta temat ludzi tutaj i stwierdzam bez mrugnięcia okiem: większość Polaczków to zwykłe cwaniaczki, kombinatorzy, margines, lub rozbitkowie życiowi, którym w Polsce nic się nie udało. Na całe szczęście można znaleźć kilka perełek, które ratują "honor" narodu...



Każdy, kto chce rozpocząć swoja przygodę na wyspie jest poniekąd skazany na wynajęcie pokoju. No bo o mieszkaniu przeciętny szarak może pomarzyć. Tak było i z nami. Wynajeliśmy mikroskopijny pokoik w domu, gdzie włącznie z nami mieszkało 9 osób. Z jedną łazienką. Wszyscy nasi współlokatorzy byli Polakami. Na początku wydawało nam się, że lepiej trafić (co do towarzystwa) nie mogliśmy, każdy wydawał się złotym człowiekiem.. Po miesiącu, czy dwóch zaczęły wychodzić różne dziwne sytuacje: a to znikał nam proszek do prania, a to sól, czy cukier, ale najbardziej pamiętnym przebojem była sytuacja, gdy ktoś wyjadł mi POŁOWĘ garnka zupy, którą ugotowałam dla siebie i T. wieczorem na następny dzień... Do tego należy też dodać różne starcia na polu sprzątania po sobie, sprzątania mieszkania w ogóle. W kuchennym zlewie często zalegały brudne naczynia, w pralce pranie, którego ktoś sobie nie wywiesił od razu i poszedł do pracy, a jak do tego dodać jeszcze różnorodność 9 charakterów, z czego kilka było naprawdę bardzo krzykliwych i mało kompromisowych, to człowiek miał już serdecznie dość mieszkania z kimkolwiek.

Oczywiście, trzeba się liczyć z takimi rzeczami, jednak wiele razy słyszałam o gorszych sytuacjach: kradzieżach pieniędzy, awanturach, czy mieszkaniu w towarzystwie ćpunów i pijaków, którzy nie pamiętali, że należy zrzucić się na rachunki, albo zapłacić za pokój. Nas na szczęście tak drastyczne sytuacje ominęły. 

Jednak idąc ulicą prawie na każdym kroku słyszę polską, osławioną kurwę, czy to z prawej, czy z lewej strony. Nawet i bez niej nie trudno byłoby mi rozpoznać Polaczka, który zachłyśnięty funtami aż ocieka najkami, adidasami, pumami, ribokami i innymi metkami, nierzadko z dębowym, albo tyskim w ręce. A propos piwa, nie mam nic przeciwko, tylko do jasnej ... dlaczego tak wiele puszek po polskim piwie musi walać się po chodnikach i parkach? Nosz coś mnie zapala jak to widzę, bo od razu mam przed oczami obraz żuli przed spożywczakiem, którzy zabijają czas chlaniem. I skoro mi taki obraz na myśli przychodzi, to czy nie podobny może się nasuwać nie-polakom? 

Sama dbam o porządek, zawsze wyrzucam wszystko do koszy na śmieci idąc ulicą (no chyba, że mam ogryzek po jabłku, który rzucam pod krzaczek, bo rozłoży się za bardzo niedługo), więc jak widzę polskie śmieci walające się tu i ówdzie to mi autentycznie wstyd. Wstyd mi jest też czasem za takich, co to będąc czas jakiś w deszczowej krainie zgrywają wielkich anglików, wtrącając w rozmowie angielskie słówka i udając, że jakiegoś słowa po polsku nie pamiętają. Żenada. Uwierzcie, w UK jest tyle Polaków, że nie sposób się odseparować od własnej nacji na tyle, by zafundować sobie jakąś wyrwę w polskim zasobie słów... 

Inna sprawa, którą zaobserwowałam w mieście, w którym mieszkam jest dość zabawna. Niekoniecznie każdy Polaczków toleruje (albo toleruje bardziej niż "ciapatych" - czyt. muzułmanów, islamistów), ale jakoś nikt im w drogę nie wchodzi. Nie wiem, czy to przez dresiarski styl, mało sympatyczny wyraz twarzy, czy przez stereotypy, które się o Polakach namnożyły. Ale muszę przyznać, że ten kawałek idealnie oddaje nasz charakter narodowy, który błyszczy zarówno nad Wisłą jak i nad Tamizą. 

Bo mój ogólny wniosek do tego posta jest taki, że to wcale nie prawda, że na emigracji Polak Polakowi jest wrogiem. My jesteśmy bojowo nastawieni do siebie nawet na własnym podwórku. Przecież każdy z nas mieszkając z Polsce zna naprawdę wiele sytuacji, gdzie jeden drugiemu bardzo zaszkodził. Dlaczego więc fakt, że dzieje się tak i za granicą tak bardzo wszystkich dziwi? Dlaczego mielibyśmy się zmieniać "tylko" dlatego, że wyjechaliśmy z kraju? Charakteru, mentalności narodowej, wpojonych przekonań nie zmieni zmiana otoczenia, środowiska, kraju. Niestety, jesteśmy, jacy jesteśmy i nie widzę tutaj szans, by sytuacja się zmieniła. Mamy naprawdę sporo wad, ALE na szczęście całkiem sporo zalet. Pomimo tego, że czasem otaczają nas szumowiny, to czy to w Polsce, czy w deszczowej krainie zawsze znajdzie się ktoś, komu warto zaufać. Jedyne co, to trzeba nauczyć się rozpoznawać, kto rzeczywiście jest dobrym człowiekiem, a kto tylko takiego udaje. 


9 komentarzy:

  1. Ciekawy ale zarazem bardzo trudny temat podjęłaś..PoWiem tylko tyle..czasem wstyd mi i przykro gdy się widzic i słyszy, to co się mówi o Polakach...nie mamy dobrej wizytówki za granicami naszego kraju..może kiedyś będzie inaczej.Pozdrawiam Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się robi przykro, bo nie wszyscy tacy jesteśmy, ale niestety wszyscy pracujemy na opinię, jaką mamy. Z tym, że zawsze zapamiętywane są te najgorsze przewinienia i grzechy.

      Usuń
  2. Nie do końca chyba podbierają mamom z szaf, ja znam kilka takich młodszych szafiarek i one faktycznie mają te wszystkie ciuchy. Ale nigdy nie miałam w sobie aż tyle wścibskości żeby wprost zapytać skąd mają na to kasę. Może faktycznie dostają po kilkaset złotych miesięcznie na zakupy. Zazdroszczę im :)


    Ah, pamiętam jak to było dzielić mieszkanie ze współlokatorami... Zawsze na początku wszyscy są złotymi ludźmi, a potem wystawiają powoli rogi :) Na szczęście to już przeszłość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, zupełnie się nie spodziewałam wyróżnienia!! Bardzo dziękuję, jest mi niezmiernie miło, że są "niewidzialni" czytelnicy, którzy podczytują, odwiedzają :)
    Z przyjemnością odpowiem na pytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie prawdziwe słowa o Polakach napisałaś. Ja czasem idąc ulicą (w UK) spuszczam głowę bo mi wstyd za zachowanie Polaczków. Niestety, tych ćpunów, pijaków jest wielu, a Ci lepsi muszą za to płacić. Och zdenerwowałam się, bo nasuwają się różne przeżyte sytuacje. A ja tylko jestem tam częstym gościem. Trzymaj się, życzę szczęścia i zdrówka dla synka i jego mamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ci, którzy powinni się wstydzić mają to gdzieś, a ci, którzy nie powinni wstydzą się za kogoś. Typowe ;)

      Dziękuję, będziemy się trzymać kupy, bo kupy nikt nie ruszy ;)

      Usuń
  5. Właśnie trafiłam tu - zupełnym przypadkiem, pierwszy tekst i... Ujęłaś mnie. Bo ja sama tego wszystkiego chyba lepiej bym nie opisała. Na emigracji jestem 7 lat. Obserwuję to, co i Ty, choć początki nie były tak drastyczne. Może to dlatego, że nie mieszkałam z Polakami? ;) w UK nie wytrzymałam długo, nie dotknęły mnie osobiście tego typu historie, za to w tym śmiesznym kraiku, w ktorym mieszkam... Czasami zupełnie brak mi sił, kiedy na przyklad slyszę o pijanym kierowcy, ktory potrącił i zabił dziecko, po czym uciekł z miejsca wypadku. Populacja całego kraju to mniej niż połowa mojego rodzinnego miasta, więc oczywiście wszyscy grzmią - i nie dziwię się im. (Kierowca oczywiscie był Polakiem)

    OdpowiedzUsuń
  6. niestety, wystarczy jeden przysłowiowy debil, żeby zrobić opinię całej reszcie i pozamiatane, wszyscy jesteśmy wrzuceni do tego samego worka. Ale niestety, większośc z nas robi to samo wobec innych obcokrajowców ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas jest to o wiele powazniejsze niż "1 debil". bo oczywiscie, zbrodni na dziecku tu sie nie wybacza. jeszcze gdyby nie uciekl... ale pisalam u siebie dopiero co o tym, jak naplyw ludnosci zmienia funkcjonowanie cąłego kraju. są oczywiscie plusy i minusy, ale to, ze slyniemy jako złodzieje nie jest już fajne. w tym kraju nie zamykało sie domów i samochodów. wierzyło się na słowo. im więcej Polaków (tylko Litwini mają gorsza opinię niż my), tym robi się smutniej i bardziej Europejsko...

      Usuń