09 listopada 2014

Jak żyć? #1 O realiach życia w UK.



Legenda głosi, że jeszcze 10 lat temu Wielka Brytania była krainą mlekiem i miodem płynącą. A już szczególnie dla Polaków, gdy funt stał po 6zł. Sama niestety nie mogę tego zweryfikować, jednak w moim odczuciu do owej legendy teraźniejszym czasom sporo brakuje. Owszem, zgodzę się z tym, że jest znacznie łatwiej, niż w Polsce, w końcu dlatego tutaj przyjechaliśmy - po lepsze perspektywy. Nic jednak samo nie przychodzi i nawet my musimy się natrudzić, by realizować nasze plany.
W tym wpisie chciałabym więc nakreślić Wam pokrótce jak życie w Anglii wygląda. Będzie to jednocześnie wstęp do całej serii wpisów jak żyć w Anglii, jak radzić sobie w różnych sytuacjach, gdzie szukać pomocy, czy informacji, a także (na prośbę jednej z Czytelniczek) jak oszczędzać, by wiodło nam się jeszcze lepiej na obcej ziemi.


Praca.
Z pracą jest i łatwo i trudno. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że dorywczą robotę przez agencję pracy można znaleźć łatwo, ale nigdy nie ma gwarancji w jej ciągłości i zadowalającej nas ilości godzin. Pracę na umowę jest znacznie trudniej znaleźć. Przysłowiowy pan Mietek z Polski nie pójdzie też pracować na żadne wyższe stanowisko, bo go nikt nie weźmie, jakkolwiek bogate byłoby jego doświadczenie z Polski. Otworem więc stoją przed nim wszelkiego rodzaju magazyny, fabryki, czy knajpy poszukujące osób na przysłowiowy zmywak, prace jako sprzątacz, czyli ogólnie rzecz biorąc - praca fizyczna. Za najniższą krajową lub tyci ponad nią. Plus jest taki, że nawet, jeśli tą pracę się straci, to znalezienie kolejnej zajmuje od kilku dni, do kilku tygodni. Nie ma więc horroru, jaki czasem przeżywają rodziny w Polsce.

Mieszkanie.
Jeśli jesteś Angolem, jesteś ustawiony. Posiadanie własnego domu lub mieszkania jest tu czymś absolutnie zajeświetnym, gdyż nie ma takiego czegoś jak czynsz. Płacisz jedynie całkiem niski podatek, którego wysokość zależna jest od ilości mieszkańców Twojego domu i od miejsca, gdzie się on znajduje. Dla przykładu, trzyosobowa rodzina mieszkająca w centrum miasta w moim okręgu płaci £100 z hakiem na miesiąc. Jeśli jednak jesteś emigrantem wynajmującym mieszkanie, oczywiście czynsz musisz płacić właścicielowi posesji. Ceny zaczynają się od około £650 miesięcznie za mieszkanie jednosypialniowe i rosną wprost proporcjonalnie do wielkości, ilości pokoi i lepszego standardu.
Oczywiście panu Mietkowi, który przyjechał do Uk żeby tylko pracować i przywieźć rodzinie małą fortunkę wystarczy tylko wynajęcie pokoju. Malutkie jednoosobowe pokoje można już wyhaczyć od £65 tygodniowo a tzw. dwójki to już koszt od ok £90.

Ceny produktów.
Wiele osób pewnie zachwyci fakt, że w cenie £20 - £40 można zrobić zakupy spożywcze na cały tydzień dla rodziny. Oczywiście pomijam tu sprawę codziennego kupowania chleba i chemii, a oczywiście wysokość kwoty zależy od ilości członków rodziny i korzystania z promocji. Niemniej jest znacznie łatwiej żywić się w Uk przy wypłacie £1000 niż w Polsce za 1000zł. Chemia i kosmetyki też są stosunkowo tanie, przy czym chemię spokojnie możemy kupować w tzw. funciakach, czyli sklepach gdzie każdy produkt bez wyjątku jest po funcie. Co ciekawe, jedyna cena która wkurza mnie swoją wysokością jest ta za papier toaletowy, dlatego trochę czasu zajęło mi znalezienie dość taniego, a mięciutkiego i białego ;)


Edukacja.
Każde dziecko w UK ma obowiązek i przywilej chodzenia do szkoły, niezależnie od rasy, religii czy poziomu języka angielskiego. Jeśli przynajmniej jeden rodzic, będąc emigrantem legalnie pracuje, prawo stanowi, że dziecku należy się edukacja. Jeśli jednak nie zna ono angielskiego w ogóle, ma czas na to, żeby przyswoić podstawy, aby w szkole uniknąć trudności. Wtedy to na podstawie testu weryfikowany jest poziom wiedzy zależnie do wieku i dziecko zostaje przydzielone do odpowiedniej klasy. 


Rachunki.
Istnieją cztery częstotliwości płatności: comiesięczne, kwartałowe, półroczne i roczne. Co miesiąc płaci się za wynajem mieszkania, rachunki telekomunikacyjne, tzw. Council tax (podatek który władze rozdzielają wg własnego uznania na różne instytucje), opcjonalnie ubezpieczenie samochodowe i opłatę za platformę telewizyjną. Co trzy miesiące opłacamy prąd, co pół roku wodę. Raz w roku natomiast płaci się tzw. TV licence (abonament telewizyjny)i zależnie od wyboru indywidualnego ubezpieczenie samochodu.
Same opłaty nie są w cenie jakoś specjalnie przerażające. Dla przykładu za 6 miesięcy rozważnego korzystania z wody (tj. nie marnowania) mieścimy się w kwocie do
£150.
Co zabija świeżo przybyłego emigranta, to opłata ubezpieczenia auta. W naszym przypadku to sporo ponad £100 miesięcznie, jednak myślę, że jeśli ten temat Was zaciekawi, szerzej o tym napiszę w innym poście, gdyż jest zbyt wiele zależności mających wpływ na cenę.

Urzędy.
Funkcjonują dwa główne: council (coś w rodzaju urzędu miasta) i HM Revenue (urząd skarbowy?). Pierwszy zajmuje się wszelkimi sprawami mieszkaniowymi, od przyznawania mieszkań socjalnych, rozwiązywania problemów prawnych związanych z mieszkaniem, przyznawnia tzw. benefitów (dofinańsowań na mieszkanie dla mało zarabiających), akceptacji planów budowy budynków i pewnie szereg innych o których na tą chwilę nie mam pojęcia.
Revenue to urząd sprawujący pieczę głównie nad finansami i wszystkim co się z nimi wiąże, czyli rozliczeniami rocznymi, odprowadzaniem podatków z pracy, zakładania własnej działalności gospodarczej czy dofinańsowań dla osób mało zarabiających, które oblicza się na podstawie zarobków. 


Tak więc pokrótce wygląda tutaj rzeczywistość. Czytając ten tekst, bierzcie jednak poprawkę na to, że mieszkam w okolicach Londynu, więc opisuję wszystko z punktu widzenia tych właśnie okolic, podczas, gdy ceny mieszkań, ubezpieczeń, sytuacji z dostępnością pracy itp w innych rejonach mogą się znacznie różnić.
Jeśli macie jakieś sugestie, czy propozycje na kolejne wpisy do tej serii, zawsze jestem otwarta na propozycje i postaram się spełnić każdą prośbę, o ile będę w stanie przekazać Wam na jej temat rzetelne informacje.

6 komentarzy:

  1. bejbe mam nadzieję że mi to wybaczysz, ale nie mogę się powstrzymać: "kwartalne" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczę ;) Za bardzo się śpieszyłam z publikacją, pewni jakieś kwiatki się jeszcze znajdą :P

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis,niewielu decyduje się otwarcie opowiedzieć o życiu na emigracji,co ile kosztuje,za co się płaci itp,.Jakby bali się ze inni Polacy przyjadą i uszczkną im z tego zagranicznego dobrobytu.Dziękuje, przeczytałam z dużym zainteresowaniem.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamietam jak przyjechalam tutaj i juz na drugi dzien powiedzialam rodzicom na skypie, ze nie wracam do Polski. Po roku czasu zdania nie zmienilam, chociaz oczywiscie mielismy juz wracac do PL, bo jakbym wiedziala, ze tutaj jest tak ciezko z robota... Dostac prace zaden prolem, ale pracowac to juz spore wyzwanie to juz tak chetnie bym tutaj nie wyjezdzala. Niestety to jest jak dla mnie jedyny i powazny problem zycia w UK. Ze wszystkim sobie czlowiek poradzi, tylko trzeba miec prace i staly dochod.
    Tez nieraz slyszalam, ze kiedys tutaj bylo lepiej, ale dla mnie wystarczajacym powodem, by trzymac sie tego kraju rekami i nogami jest to, ze jest na pewno lepiej niz w PL i gorzej niz tam nigdy tutaj nie bedzie a przynajmniej nie w najblizszych dekadach.

    Zycie w UK kiedys wyobrazalam sobie tak: mieszkanie 2 pokojowe, samochod, markowe ciuchy i wypady do PL co pol roku. Tego nie ma oczywiscie :P ale jest spokojne zycie z drobnymi przyjemnosciami, na ktore w PL nigdy nie moglabym sobie pozwolic :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja nowa seria zapowiada się świetnie. Ja też mieszkam na obrzeżach Londynu i staram się być jak najbardziej rozsądną Pani domu, baaa nazwałabym się poniekąd menadżerem domu.
    Czy seria będzie dotyczyła tylko tego jak żyć? Czy masz w planach np. przykładowe jadłospisy (tanie i smaczne) , co gdzie kupić, czego się wystrzegać itd :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy z tej serii, no dobra,dobra na inne też:)
    Dobrze,że wróciłaś do regularnego pisania, bo dobrze się Ciebie czyta :)
    Ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odgadłaś moje zamiary, poniekąd ;) Bo zamierzałam właśnie w taki sposób podjąć temat oszczędzania: co, gdzie kupować, zaproponować jakiś jadłospis, czy listę zakupów, która pozwoli się w jakiejś kwocie zmieścić :)
      "Jak żyć" to tylko tytuł całej serii, natomiast podtytuł zawsze będzie inny, więc łatwo będzie można odszukać dany wpis w razie czego. :)
      Cieszę się, że Ci się tu podoba, również ściskam :)

      Usuń