13 sierpnia 2014

Brzegiem Tamizy.



"W życiu chodzi o coś więcej niż zwiększanie jego tempa" 
Ghandi

I to samo mogę powiedzieć o podróżach. Dlatego nie lubię wycieczek organizowanych przez kogokolwiek innego, niż ja, czy mój przyszły Ślubny. Lubię być sobie sama sterem i okrętem, by mieć czas na to, by chłonąć, nie oglądać. Wiecie jaka pora jest najlepsza, na podziwianie i chłonięcie świata wokół? Zmierzch, kiedy większość turystów (albo i wszyscy) wracają do hotelów, a na ulice wylegają miejscowi, by po prostu cieszyć się życiem, spędzać czas w swoim, powolnym tempie, by delektować się wieczornym piwem i bryzą znad rzeki.

Tyle bym chciała zobaczyć, w tak wiele miejsc pojechać... Tyle, że na własnych zasadach. Bez ciągłego patrzenia na zegarek i w terminarz, by kolejno odhaczać "zaliczone" atrakcje, zobaczone pomniki, dzieła, miejsca, muzea. Bo co z tego? Czy daje mi to coś więcej, niż możliwość pochwalenia się rodzinie i znajomym: "Byłam tam, widziałam!" Co z tego, skoro nie czułam żadnych emocji. To tak, jakby patrzeć, ale nie widzieć. Przerobiłam już to i żałuję. Bo tak bardzo chciałabym wrócić w niektóre miejsca po to, by przywieźć stamtąd coś więcej, niż martwe obrazy.

Znów byliśmy w Londynie. Lecz tym razem po raz pierwszy oglądaliśmy stolicę Wielkiej Brytanii, wieczorną porą. Spacerowaliśmy po Pauls Walk, podziwiając widok mostów spinających obydwa brzegi Tamizy. Przechodziliśmy przez  Milenium Bridge, mając możliwość spojrzenia w szare wody londyńskiej rzeki. Zamieniliśmy nawet kilka nieśpiesznych słów z ulicznym artystą - francuzem, który znał smak polskiej wódki i słowo "reklamówka". Z przyjemnością kupiliśmy od niego jedną z prac i z równie wielką przyjemnością poleciłam mu spróbowanie polskiej cytrynówki. Gdy już się pożegnaliśmy, skierowaliśmy swoje kroki w kierunku Tower Bridge, który radośnie witał nas swoimi oświetlonymi ramionami. Było wspaniale. Po prostu tam byliśmy, rozmawialiśmy, nieśpiesznie wędrowaliśmy, robiliśmy zdjęcia. Chłonęliśmy cały ten londyński zgiełk i klimat, który tak uwielbiam. I w takich chwilach jak ta, kiedy jeszcze raz, przywoławszy z pamięci wspomnienia tamtych emocji i pozytywnej energii, żałuję, że z Rzymu, czy Aten, nie przywiozłam tego samego...

Dlatego teraz, staram się to nadrobić. Może i nie wrócę już nigdy do tamtych miejsc, z których przywiozłam tylko zapisane w pamięci pocztówki, ale wiem, że gdziekolwiek jeszcze będę w przyszłości, będę tak na prawdę. Każdym zmysłem. 








12 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia, wspaniale opisałaś....Bardzo Ci dziękuję, że dzięki Tobie mogłam być tam gdzie nigdy nie byłam.Wspaniałe zdjęcia.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, sądzę, że jeszcze nie raz będzie okazja do zabrania Cię w wirtualna podróż ;)

      Usuń
    2. O to super, już się nie mogę doczekać. A ja dzisiaj pracowałam nad....I myślę,że jutro jeśli mój net nie odmówi posłuszeństwa wyślę CI coś na maila. Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. nie mogę się doczekać :)

      Usuń
  2. Sliczne zdjęcia! Piękny Londyn w Twoich opisach. Ja nie lubię wielkomiejskiego zgiełku, wolę angielską wieś:) Ale Londyn trzeba zobaczyć.
    Synek bardzo zmężniał, dawno do Ciebie nie zaglądałam, to prawdziwy mały mężczyzna! A Jego Mama , piękna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Londyn w 1 dzień jest niemożliwy do obejrzenia, bo jest tu tyle wspaniałości.
      A na angielską wieś chętnie bym się wybrała, tak dla odmiany...
      :)

      Usuń
  3. Też wolę wycieczki "po swojemu". Muszę mieć czas na zwiedzanie i poznawanie, bo inaczej nie ma to dla mnie sensu. Nienawidzę zwiedzać w pośpiechu, bo kojarzy mi się to z wycieczkami szkolnymi koloniami, na których trzeba było obskoczyć 30 miejsc w 5 godzin żeby zdążyć na kolację... Jak mam się gdzieś spieszyć to automatycznie odechciewa mi się wszystkiego.

    Piękne zdjęcia! Ale, ale! Również piękna Twoja opalenizna :D ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, jeszcze nie udało mi się wyrównać tego przypieczonego raka z początku czerwca, a tu kurde już lato się kończy.... :P

      Usuń
  4. Wspomnienia wrażeń, odczuć jako efektów chłonięcia atmosfery danego miejsca pozostają w pamięci na zawsze, a przypomniane mają moc przeniesienia w przestrzeni i czasie. Miałam taką możliwość podczas "zwiedzania", a właściwie bycia w Wenecji. O dziwo, widok poznańskiego Starego Rynku w letni, słoneczny dzień, frunące na tle kamienic gołębie... i odniosłam nieodparte wrażenie, że znów jestem w Wenecji. Piękne zdjęcia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w Wenecji też miałam okazję być. Ale tak bardzo chciałabym tam pojechać jeszcze raz... no właśnie, jeśli się zapisuje w pamięci emocjonalne wspomnienia, to wiele nam nie potrzeba, by w innym, bardziej znajomym widoku dostrzec coś więcej, poczuć się wspanialej.

      Usuń
  5. Piękny wypad. Piękne zdjęcia. Kwitniesz :)

    OdpowiedzUsuń