Minęło nie wiem kiedy. Ból porodowy jest już niewyraźnym majakiem, połóg znam tylko z nazwy, wszystko jest niemal tak samo, tyle, że jest ON. Wydaje się, jakby nic się nie zmieniło, jakby był z nami od zawsze. Moje Maleństwo, będące jednocześnie już dużym chłopem...
Dwa miesiące radości i miłości. Trzy chwile grozy, kiedy to pierwszy raz zaczął się krztusić, kiedy wróciliśmy do szpitala na trzy dni i kiedy przytrafił się po raz pierwszy zły sen.
Wyrósł już z pierwszych ciuszków, które pieczołowicie dzielę na dwie kupki: jedną dla mojej Dobrej Duszy, która ma rodzić na gwiazdkę i drugą dla siebie. Na potem. Być może na drugie dzieciątko. Zostawiam sobie te bardziej sentymentalne: czapeczka, którą miał po raz pierwszy w szpitalu, najmniejszego pajacyka, z którego wyrósł najszybciej, królewskie body, oznajmiające, iż w roku z trzynastka się urodził, podarowane, kolorowe bluzeczki, które były tak małe i on był tak mały, że nie odważyłam się ich założyć...
Regularnie zaliczamy jazdę samochodem, którą uwielbia. Może zanosić się płaczem podczas wkładania do fotelika, z chwilą ruszenia, dokładnie po trzech metrach nastaje cisza..
Zaliczyliśmy pierwszą jazdę autobusem i zaliczyliśmy też trzy szczepionki. On płakał, ja się powstrzymywałam, żeby nie płakać razem z nim. Obecnie jesteśmy w trakcie zaliczania pierwszego kataru.
On uwielbia podziwiać świat. Najlepiej będąc noszonym w pozycji pionowej. Jeśli z leżaczka, to obowiązkowo bez dyndających przed oczami zabawek. Uwielbia zjadać swoją pięść (choć każdorazowo mu ją zabieramy), wietrzyć swojego ptaka, kąpać się i gadać ze mną przy porannej toalecie. Ma też swoją ulubiona grzechotkę, nie wiem, czy ze względu na dźwięk, czy wygląd.
Ja uwielbiam go stroić, zaglądać mu głęboko w oczy, sprawiać, że się śmieje, przytulać, gdy obudzi się z płaczem i każdy dźwięk jaki wydaje. Lubię patrzeć gdy śpi i obserwować jak zajmuje się nim tata. W ogóle, to mało rzeczy jest takich, których nie lubię. Nudziara ze mnie.
Jedyne czego nie lubię, to być niewyspana...
Moja droga, ale masz przystojniaka, ale masz mężczyznę, sliczny.Ja dzisiaj robilam kartke gratulacyjna, i potem Twoj post.Przepiekne...ciesze sie, ze jestes tak zakochana w swoim MistrzuMin.Serdecznie Was pozdrawiam :))))
OdpowiedzUsuńkurczę, aż tak widać, że taka zakochana jestem? eh.. ;P
UsuńMy też pozdrawiamy a Mistrzuniu macha łapką ;) :*
Zakochana mamusia :)
OdpowiedzUsuńOby katar przeszedł szybko!
Cudny futbolista i tygrysek:) Raduj się każdą spędzoną z nim chwilką!
OdpowiedzUsuńZdróweczka całej Rodzince życzę:)
dziękuję bardzo :)))
UsuńJak tak to czytam to aż się nie mogę doczekać tego co mnie czeka, chociaż jestem przy tym też pełna obaw;)
OdpowiedzUsuńwierzę, też nie mogłam, jak dla mnie nie ma nic lepszego, niż mamuśkowanie :D dlatego zaczynam zastanawiać się nad kolejnym xD ..kiedyś :P
UsuńOd siebie dodam, że nie lubię płaczu i bólu brzuszka.
OdpowiedzUsuńNo, tego tez nie lubimy. Ale to oboje, bo ON zawsze się wysypia ;)
UsuńIle mierzycie i ważycie dzieci?
OdpowiedzUsuńtydzień temu Młody ważył 4.750 a z mierzeniem.. z naszych koślawych wymiarów wychodzi, że 58cm, ale cholera wie..
Usuńa co do mnie.. na razie spadłam 5kg.. nie robiąc nic w kierunku schudnięcia. :P
Nominowałam Cię do VERSATILE BLOGGER AWARD - szczegóły w najnowszym poście u na moim blogu.
OdpowiedzUsuńdzięki bardzo :D
Usuń