30 marca 2014

Projek "Mamo bądź kobieca", tydzień III



Będąc ze sobą i z Wami szczerą muszę się przyznać, że nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) zmieniać jakoś drastycznie swoich nawyków żywieniowych. Jednak z okazji tematu "Mama zdrowo się odżywia" mam pewną alternatywę, która pozwoli mi wyjść tego tygodnia projektu obronną ręką.
Mianowicie, chciałabym Wam zaproponować kilka rozwiązań, które nie namieszają za bardzo w naszym życiu i nie będą wymagać jakichś wielkich zmian. A wprowadzenie kilku prostych i zdrowych propozycji do naszego stylu żywienia może być początkiem wielkich, długodystansowych zmian.

Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak mąka orkiszowa. Nie dość, że coś takiego egzystuje, to na dodatek jest bardzo zdrowe. Wszelkie produkty z niej wykonane (pieczywo, makaron itp) są znacznie bardziej wartościowe, niż ze zwykłej mąki. Makaron z tejże mąki osobiście wypróbowałam. Smakuje zupełnie inaczej, trochę dziwnie na początku, ale ogółem nie jest źle, można się przyzwyczaić. I zamierzam na stałe wprowadzić go do naszego jadłospisu (choć tradycyjny makaron i tak z nami zostanie).

Druga sprawa to ryby. Każda z nas wie, że ryby są zdrowe, dobrze by było je jeść co najmniej raz w tygodniu. Więc jedzmy, ale błagam, nie żadne pangi! Zamiast raz w tygodniu zjeść tanią, bezwartościową, a co najgorsze nachemizowaną pangę, lepiej raz na miesiąc, zjeść porządną zdrową rybę (chociaż droższą), jak dorsz, czy łosoś. Bo nie wiem, czy wiecie, ale łosoś jest w pierwszej 5 najzdrowszych pokarmów na świecie! Dla matek karmiących zaś łosoś ugotowany na parze jest smacznym i zdrowym posiłkiem! Ja osobiście wybieram dorsza i obiecuję solennie, że przyłożę się do tego, by ryba gościła u nas na stole częściej, nie tylko w tym tygodniu.

A trzecia sprawa to... przydomowy ogródek. Owszem, nie każda z nas ma działkę, czy balkon nawet. Ale może warto by było choćby cebulkę w ziemię władować, żeby mieć własny szczypiorek? Ja tak zrobiłam, Was też do tego zachęcam. Do jajecznicy i na wiosenne kanapki - idealny!
A kiełki rzodkiewki? Z kanapeczką niebo w gębie :)

A jak osobiście zastosowałam się do tematu tego tygodnia? Cóż, oprócz wprowadzenia trzech rozwiązań, o których wspomniałam wyżej, starałam się walczyć z własną niezdrową manierą jedzenia rzadziej, a więcej. Poza tym, niedzielne zakupy w zeszłym tygodniu były w 80% nakierowane na owoce i warzywa. Oprócz zdrowych, warzywnych zup (których T. nie jest zbyt wielkim zwolennikiem), postanowiłam unikać połączenia mięsa i ziemniaków. Zatem było spagetti, były kotlety mielone z brokułem i kalafiorem (ku rozczarowaniu T. bez ziemniaków), do kanapek były kiełki rzodkiewki i sałata lodowa, zero dań na wynos i fast food-ów. Pomimo, że jakoś mocno się z tym tematem projektu nie namęczyłam, to czuję się z siebie zadowolona. Bo małe zmiany też cieszą :)


12 komentarzy:

  1. Panga to syf nad syfy!! Nie mogę doczekać się wakacji, aż zaczniemy zbierać plony z działki :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, na swoim wiesz co jesz. Co prawda nie uniknie się zanieczyszczeń z powietrza, ale przynajmniej własnych roślinek nie skatujesz górą nawozów :)

      Usuń
  2. Ma się rozumieć,że kupujesz świeżego dorsza w sklepie z rybami,tak?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, zazwyczaj mrożone filety. A to ma jakieś znaczenie?

      Usuń
  3. Panga to ryba, którą wręcz trzeba omijać szerokim łukiem... Niestety wciąż muszę tłumaczyć mojej matuli, żeby wybierała ciut droższą ale inną rybkę - nie wymagam od niej łososi czy innych drogich ryb ale jeśli mamy świadomość tego w jakich warunkach hoduje się pangę i co w sobie zawiera to lepiej jednak dołożyć tą przysłowiową złotówkę i wybrać coś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Nie bez przyczyny Hiszpania blokuje czasem import pangi. Szkoda, że do Polski wwożą same śmieci w ilościach w jakich im się podoba. A biedny Polaczek kupuje, bo liczy się każdy grosz...

      Usuń
  4. A pewnie, czasem tylko niewielka modyfikacja w odżywianiu może zdziałać cuda. Z pangą prawda, niestety ludzie niby wiedzą, że nie dobra, a i tak kupują. Ja polecam mintaja,czy morszczuka te nie są aż tak drogie jak łosoś, a również znajdują się na liście "tych lepszych" rybek, także dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, fajny poscik.Oj tak, zdrowe nawyki zywieniowe. oj tak tak. Pasowaloby. Ryby jak najbardziej. Pangi nie jadam za to mintaja, czy lososia od czasu do czasu, a ostatnio pstraga pieczonego w...foli...jak najbardziej.Do tego pysznie przyrzadzony szpiank, czego chciec wiecej. Ostatnio sobie do doniczki wsadzilam malutka cebulke, taka zeby wlasnie miec do chleba czy do innych potraw. Uwielbiam swieze ziola ale niestety...czasem nie ma mozliwosci aby je miec ciagle, a te sklepowe..sa tylko na chwile. Wiec trzeba sobie inaczej radzic. Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, te sklepowe zioła, to więdną w kilka dni po przyniesieniu do domu. Właśnie w ostatnią niedzielę kupiliśmy bazylię, a w środę była już zdechła :/
      I tak, zdecydowanie ryby pieczone w folii mają w sobie to coś :D

      Usuń
  6. Ojj, łososia uwielbiam! Jemy go zapiekanego w piekarniku, nadziewanego czosnkiem + polany sokiem z cytryny + posypany pieprzem cytrynowym oraz - na koniec - polany sosem sojowym zamiast soli. Po upieczeniu jest niesamowity! U nas gości raz na2-3tyg. Czasem na 2obiady czasem na 1. Akurat dziś mieliśmy :) podałam z burakami tartymi. Ale najczęściej jemy do niego sałatę lodową z vinegret z oliwą z oliwek - grecką ;) pycha! Bez ziemniaków czy ryżu. A, nie mogliśmy się przyzwyczaić do ciemnego ryżu i gotujemy na sypko taki bez torebek, wtedy nie wylewa się z wodą całej dobroci jaką ma ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. my juz mamy zasianych kilka warzywek ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oł yeaaaa, makaron orkiszowy to jest strzał w 10. Gdy mój P. nie mógł przytyć, prawie codziennie serwowałam mu ten makaron,doskonałe źródło węglowodanów :]

    OdpowiedzUsuń