11 marca 2014

Kartka z pamiętnika.





Traktuję poniekąd ten blog, jak pamiętnik. Poniekąd, bo od tradycyjnego pamiętnika różni się diametralnie. I chociaż prowadzę również osobisty, tradycyjny pamiętnik, to nie jestem w stanie stwierdzić, która forma mojego pisania bardziej mi odpowiada. Każda z nich ma swoje plusy i minusy. Jedno jest pewne - jestem sentymentalna i to bardzo. A na dodatek, od kiedy Pierworodny przyszedł na świat jestem też tak makabrycznie płaczliwa i emocjonalna, że strach się bać. 



Pisałam od kiedy pamiętam. Na początku były to wiersze. Zapisałam swoimi dziecięcymi rymowankami dwa zeszyty. A potem przyszedł czas na pisanie "książek". Pamiętam, jak inspirowałam się "Dziećmi z Bulerbyn" pisząc swoją pierwszą książkę. Pamiętam zeszyt w którym pojawiały się pisane słowa tworząc historyjki o bliźniakach: chłopcu i dziewczynce. Z czasem pojawiało się mnóstwo innych pomysłów, jak "powieści" o trzech przyjaciółkach, które w kamienicznej suterenie pomagały bezdomnym zwierzętom dbając o nie i szukając sposobów, na zapewnienie im pożywienia. A kiedy podrosłam i zaczęłam czytać literaturę fantastyczną, próbowałam sił pisarskich i  w tym gatunku . Uwielbiałam opisywać podróże. Pamiętam, jak ten motyw zachwycił mnie w "Władcy Pierścieni", jak chłonęłam wszelkie opisy przyrody, które Tolkien serwował. Byłam ewenementem, bo przecież za młodych lat, każdy, kto był zmuszony do czytania czegoś omijał wszelkie opisy, a opisy przyrody już szczególnie. Do dnia dzisiejszego mam w głowie swoje wyobrażenie trawiastych równin, które Tolkien opisywał i jedną z melodii Linkin Park, która leciała akurat w tle, gdy zaczytywałam się w tym fragmencie. 




Wybaczcie, popłynęłam ze wspomnieniami i odczuciami. Ale taka jest prawda o mnie, jeśli czytam dobrą książkę oddaję się tym odczuciom. Mam ogromną nadzieję, że Pierworodny też będzie doceniał ten rodzaj rozrywki.. Żałuję jedynie, że mój zapał w pisaniu czegoś dłuższego, niż blogowe notki, jest tak bardzo słomiany, być może, gdyby było inaczej, cieszyłabym się sławą, uznaniem i BOGACTWEM! :D
Nie no, żarcik.
Jednak sedno sprawy, do którego zmierzałam łączy się z tytułem postu. Bo oprócz wszelkiej fikcyjnej pisaniny, od piątej klasy podstawówki nieprzerwanie towarzyszy mi pisanie pamiętników. O ile dobrze liczę uzbierało się ich już sześć. I pomimo tego, że od mojego ostatniego wpisu w tradycyjnym pamiętniku minęło już dobrych kilka miesięcy, to obecny pamiętnik zajmuje w moim życiu szczególne miejsce. To to właśnie w nim zawiera się ten przełomowy czas w moim życiu, który rozpoczął się od kiedy poznałam T. I choć na papierowych kartach jestem raczej slow blogerem, to nie zamierzam porzucić tamtej formy pisania. Pamiętnik o którym mówię jest też dla mnie ważny z innego powodu. Jest piękny, a przede wszystkim podarowany od szczególnej osoby. W takim zeszycie aż chce się pisać. Zbrodnią byłoby odłożenie go w kąt, zapomnienie o nim. 

Dziękuję Agu :*



A Wy pisałyście/pisaliście kiedykolwiek takie osobiste pamiętniki? Co się z nimi stało?

8 komentarzy:

  1. taki mi się znajomy ten zeszyt wydawał :) i podtrzymuję co w dedykacji! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam pamiętników kilka, ostatnie z nich spłonęły w piecu teściów ok. 5 lat temu.
    Co do Tolkiena to trylogię Władcy czytałam z wielką pasją, ale co jak co- motyw opisów przyrody omijałam szerokim łukiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też uważam swój blog jako pamiętnik ale prowadzę też taki zeszytowy ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam pamiętnik, gdy chodziłam do szkoły, później mi się nie chciało pisać.. Teraz tylko na blogu piszę ...
    Pozdrawiam :* :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pisałam takie tradycyjne pamiętniki za czasów "burzy hormonów". Co się z nimi stało? Dwa mam w pudełeczku, jeden natomiast został rzucony z mostu do rzeki... ah te nieszczęśliwa miłość :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Cię, trafiłam tutaj przez blog znajomej...
    Pięknie piszesz... a to pewnie za sprawą tego, że dużo z takim pisaniem masz do czynienia od dawien dawna i przelewasz tutaj całą siebie. Blog to dobra terapia dla siebie... by wyrzucić z siebie wszystkie myśli, żale i pragnienia... by podzielić się szczęściem z innymi. Pamiętnik tradycyjny jest bardzo intymny - nikt nie ma do niego wglądu, no chyba że komuś go podarujemy... Życzę Ci, aby w Twoich wpisać było zawsze jak najwięcej radości i ciepła :) Pozdrawiam MG.
    http://care-mg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń