16 stycznia 2014

Angielskie babcie.



Stoję w kolejce w supermarkecie. Za mną stoi starsze małżeństwo, starsza pani ciekawie, ale dyskretnie zagląda mi do wózka. I już wiem, co się będzie działo. Innym razem karmię Pierworodnego w centrum handlowym, na jednej z ławeczek. Obok siedzą dwie starsze panie, plotkując. Jedna z nich wstaje i ulatnia się, a ta druga powoli odwraca się w moją stronę... Kolejny dzień, tym razem winda. W małym klaustrofobicznym pomieszczonku zostaję sam na sam z Pierworodnym w wózku i angielską babcią... i też wiem, co się będzie działo. Bo zawsze jest tak samo.

Tak, zdecydowanie angielskie starsze panie bardzo różnią się od naszych polskich babć. Szczerze przyznam, że niektóre ubierają się całkiem elegancko, oczywiście w ten szczególny angielski, sposób, inne ubierają się skromniej, jednak jeszcze nie zdarzyło mi się zobaczyć starszej, angielskiej pani, której ubranie wyglądało, jakby to przypadek decydował o tym co ma na sobie. Często towarzyszą im torebeczki i niemal zawsze pogodny wyraz twarzy. Nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać babulinki, którą starość zniekształciła w ten szczególny, mało pozytywny sposób.

Uwielbiam je. Lecz nie za to, że są elegancie, czy.. ciekawskie. Uwielbiam je za tą pogodę ducha i za to, że każde przypadkowe z nimi spotkanie kończy się tak samo - zachwytem nad zawartością wózka. Scenariusz jest taki sam: najpierw posyłają mi miły uśmiech, który odwzajemniam, potem nieśmiało zagadują, czy to chłopiec, czy dziewczynka, w jakim jest wieku, jak ma na imię. Nie szczędzą komplementów, oj nie.. A jak jeszcze zagadam do Pierworodnego i ten się uśmiechnie, to już w ogóle rozpływają się nad nim, a ja.. nosz, pękam z dumy!

Spośród wielu starszych pań, które mnie zaczepiły, w pamięć zapadła mi jedna szczególnie. Śpieszyłam się trochę, ale była tak ciekawą i szczególnie ciepłą osobą, że przegadałam z nią z 20minut. Oprócz standardowych pytań, na początek, zapytała mnie jeszcze, czy jestem polką. Kiedy potwierdziłam, uśmiechnęła się tęsknie i zaczęła opowiadać o swoim pierwszym mężu, który był polakiem. Poznali się pod koniec II wojny światowej, zakochali, wzięli ślub. Miał na imię Paweł. Dwukrotnie była w Polsce, zaraz po wojnie. Opowiadała, jakie wrażenie wywarła na niej zrujnowana Warszawa i jak potem się zmieniła, gdy odwiedziła ponownie Polskę kilkanaście lat później. Gdyby nie to, że naprawdę mi się śpieszyło, słuchałabym jej tak długo, jak długo by opowiadała. Na sam koniec naszej rozmowy pożegnała mnie jeszcze polskim "do widzenia". Tą małą serdecznością ujęła mnie do reszty.

Jeśli więc wychodzę z Pierworodnym na spacer, czy do miasta i w pobliżu pojawia się jakaś starsza pani, z góry wiem, że prędzej nastąpiłoby zaćmienie słońca, niż przeszłaby obok nas obojętnie ;)

9 komentarzy:

  1. Ale to miłe, jakie ciepłe i budujące:) Sama do siebie uśmiechałam się czytając ten post, aczkolwiek na początku spodziewałam się innej puenty, zapewne dlatego że w PL takie miłe starsze panie to rzadkość, a już na pewno nie spotyka się ich na porządku dziennym. Przykre to i kompletnie nie wiem z czego wynika ta zawiść którą nie raz obserwuję zwłaszcza w wykonaniu osób starszych w stosunku do młodych kobiet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, u nas taka babcia jest zniszczona przez choroby i ciągłą walką o byt.. szkoda, że przekłada się to tak bardzo na kontakty z innymi..

      Usuń
  2. OJEJ, no to faktycznie..cieszę się, że takie angielskie babcie Cię otaczają i zachwycają się Twoich kawalerem..A historia, którą przytoczyłaś....była przepiękna. NO i to polskie" do widzenia"..Nic więcej nie trzeba..Szkoda,że u nas tak nie jest...Pozdrawiam Was serdeczenie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To mile :) A tu? Opieprzy Cię, ze wózkiem przestrzeń w komunikacji miejskiej zabierasz

    OdpowiedzUsuń
  4. Polskie "babcie" sa zmeczone zyciem, ciagla walka o byt, ciaglym brakiem pieniedzy, ciaglymi problemami przez cale zycie... Nic dziwnego, ze to odbija sie na ich podejsciu do osob trzecich, te wszystkie problemy przez wiekszosc zycia po prostu nasze "babcie" zepsuly do tego stopnia, ze sa jakie sa... A tu? Starsze osoby naprawde nie maja na co narzekac, jest emerytura, czynszu nie ma, wakacje gdzie sie tylko palcem wskaze...Auto z 2013 to standard, wiec o co sie martwic? Szkoda czasu na zmartwienia, lepiej sie usmiechac! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dokładnie wszystko objaśniłeś Anonimie T. ;)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zostawienie komentarza w postaci linka do siebie jest co najmniej niekulturalne...

      Usuń