24 maja 2014

Stawić czoło bałaganowi.


Ten, kto jest jest leniem, albo ma dziecko wie, jak wygląda w domu prawdziwy armagedon. Szczególnie, gdy jakieś prace odkłada się na "wieczne potem", albo na konkretny dzień tygodnia, a akurat wtedy dzieje się coś, co uniemożliwia nam porządki. Wszystko się wtedy nawarstwia i w którymś momencie toniemy w takim bałaganie, że nie wiadomo od czego zacząć...
Sama też miałam problem ze sprzątaniem. Nie to, żebym tego nie robiła, jednak zazwyczaj nie organizowałam tego w efektywny sposób i marnowałam czas na porządki tam, gdzie to było najmniej potrzebne. Od kiedy jednak odfajkowałam pierwszy etap projektu "Mamo bądź kobieca", zaczęłam starać się sprzątać tak, by był dobry efekt najmniejszym nakładem pracy. Podzielę się z Wami więc moimi sposobami na utrzymanie porządku, które być może i w Waszych domach znajdą zastosowanie:

Ustalenie priorytetów.
Są takie prace domowe, których wykonanie jest niezbędne, żeby sprawnie funkcjonować w naszym domowym królestwie. Warto poświęcić chwilę, by zastanowić się, które obowiązki domowe musimy wykonać i to od nich należy zacząć, a dopiero potem skupić się na nadprogramowych zadaniach lub mniej potrzebnych zajęciach.

Planowanie minimalistyczne.
Uwielbiam planować i muszę to robić dla spokoju ducha. Jednak w kwestii sprzątania nie mam na myśli rozpiski na cały tydzień, co sprzątać w określony dzień. Bardziej skłaniam się tu do planowania z maksymalnym wyprzedzeniem do jednego dnia i maksymalną liczbą zadań nadprogramowych wynoszącą też tylko 1. Dlaczego tylko? Przy dziecku łatwiej skupić się i wykonać jedno zadanie, niż niedokładnie np. 5, śpiesząc się, żeby wyrobić zaplanowaną normę. Poza tym łatwiej się za coś zabrać, jeśli: a) nie ma całej listy zadań, b) nie ma widma wielkich porządków rozplanowanych na cały tydzień. Najlepszą porą do zaplanowania zadania na następny dzień jest też wieczór, gdy możemy określić, czy dnia następnego będzie nam się chciało z czymś większym zmagać.

Kto rano wstaje ten ma posprzątane.
Jestem śpiochem i lubię wylegiwać się w łóżku. Jednak do niczego dobrego to nie prowadzi, gdyż jest to zajęcie totalnie bezproduktywne. Postanowiłam więc zbuntować się swojej leniwej naturze i wstawać wcześniej. Poranek ma to do siebie, że dziecko zazwyczaj jest wtedy wyspane i w dobrym humorze, a co za tym idzie mniej problemowe. Tak samo i my mamy więcej energii i chęci do pracy, więc ogarnięcie rzeczy koniecznych zazwyczaj idzie nam bardzo sprawnie. U mnie wstawanie wcześniej sprawdza się, tym bardziej, że potem, gdy Pierworodny idzie na drzemkę mam czas tylko dla siebie.

Sprzątanie "przy okazji". 
Często jest tak, że mamy mnóstwo rzezy nieodłożonych na swoje miejsce. Wyciągamy coś, a potem leży to sobie tam, gdzie niedbale rzuciliśmy. W pewnym monecie nasz dom składa się małych wysypisk rzeczy wszelakich, a proporcjonalnie do ich wielkości rośnie też niechęć do ich uprzątnięcia. Osobiście odpuściłam więc wielkie akcje sprzątania tych skupisk bałaganu, kiedy osiągną krytyczne rozmiary. Sprzątają się same. A jak? Małymi kroczkami, po trochu, na raty, robiąc to mimochodem, przy okazji. Jeśli np. w sypialni zalega mi trochę porozrzucanych ciuchów nadających się do prania, zabieram je stamtąd, kiedy wiem, że zaraz będę szła do wc i wtedy wrzucam do brudów. Od momentu stosowania takiej zasady moje "wysypiska śmieci" są znacznie mniejsze, a czasem w ogóle nikną, bez wkładania w ogarnięcie ich dużego nakładu pracy.

Nie dotykaj dwa razy.
Bardzo żałuję, że nie pamiętam, z którego bloga ściągnęłam tą zasadę, bo pewnie bym się tym z Wami podzieliła, niemniej zasada jest złota i bardzo prosta - nie przenośmy bałaganu z miejsca na miejsce, jeśli nam przeszkadza. Albo posprzątajmy coś od razu, albo zostawmy tam, gdzie leży. Nic tak nie marnuje nam czasu, jak przemieszczający się bajzel.

Odpuszczanie prac syzyfowych.
Każda matka z pewnością potrafi wskazać co najmniej kilka takich prac, których wykonanie nie daje żadnego efektu, albo daje efekt bardzo krótkotrwały jak np. sprzątanie zabawek. Aby nie rwać sobie włosów z głowy, że "ja posprzątałam, a tu znowu coś tam", dobrze odpuścić zadania, których nie wykonanie głowy nam nie urwie. Zaoszczędzimy i włosy i nasz cenny czas.

Czas prania.
Z pewnością każda z nas doskonale wie, jak wygląda kipiący kosz na brudy. Najgorszą rzeczą jaką możemy zrobić jest doprowadzenie do stanu, gdy będziemy skazane na robienie całodniowego, wielkiego prania, bo nie zawsze jest też możliwość, by wszystko za jednym zamachem wysuszyć. Kiedy moje pranie nie mieści się w przeznaczonym na to pojemniku, robię szybką segregację i tego, czego jest najwięcej przenoszę już do pralki. Wystarczy 1-2 dni, by zapełnić bęben do pełna i odpalić pralkę w dogodnym dla nas momencie.

Porządek na koniec dnia.
Ta metoda, którą wypracowałam sprawdza się świetnie. Aby wstać następnego dnia z lżejszym sercem, wieczorem dobrze jest poświęcić kilka minut na ogarnięcie największego syfu w pokoju, w którym najwięcej przebywamy. Może to być np. to nieszczęsne posprzątanie zabawek, czy odłożenie co większych przedmiotów na miejsce.


Oczywiście, nie zawsze uda mi się stosować do wszystkich zasad, które sobie postawiłam, jednak realizowanie większości z nich jest wielkim ułatwieniem w utrzymywaniu ładu. Chętnie poczytam jakie są Wasze sposoby na porządki, jeśli takie macie. Być może będę mogła wypróbować również u siebie, więc nie krępujcie się - uchylcie rąbka tajemnicy w komentarzach. Zawsze warto dążyć do doskonałości, prawda?

9 komentarzy:

  1. Ciekawy plan może u mnie zadziała, choć ja mam prania minimum 2 dziennie, a choćbym sprzatała to ciągle jest coś do roboty :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w domu zawsze jest coś do roboty, ale odpuszczanie sobie sprzątania cały czas, to też sztuka :)

      Usuń
  2. Tak, to wszystko prawda;-)) Ja staram się około godziny 8 mieć ugotowany obiad, posprzątać i poprać, a potem resztę czasu mogę poświęcić Małej;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyy, o 8? Brzmi koszmarnie! ;) To o której musisz wstać, żeby wszystko ogarnąć? Bo u mnie wczesne wstawanie oznacza nie wcześniej, niż o 7.00 ;)

      Usuń
  3. Zabawki sprzątam TYLKO jak Młoda śpi. Naczynia myję na bieżąco. Piorę kiedy się da i wieszam te wyprane rzeczy kiedy się da. Prasuję raz na miesiąc dla komfortu psychicznego. Takie mam zasady ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie prasuję już w ogóle, wcześniej intensywnie wykorzystywana deska teraz zbiera kurz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach te porządki. Kiedys bylam perfekcyjną panią domu, teraz daleko mi do dawnej świetności... praca zawodowa, 20miesięczniach w domu i super porządek, to ciężko pogodzić:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja sprzatam zazwyczaj przed snem a jak sie budzimy no po prostu tornadoo bylo w nocy. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mądre zasady:)
    U mnie wygląda to tak że w tygodniu wstawiam ok. 3 prań, ale nie więcej niż jedno dziennie chyba że mam pewność, że zdążę je powiesić. Zmywanie pakuję do zmywarki i odpalam ją jak tylko się cała zapełni. Prasuję raz na ok. 2 tygodnie. Rzeczy nadprogramowe i nie niezbędne zostawiam sobie na weekend. Dodatkowo z M. się zamieniamy - on siedzi z Zo a ja np. myję fronty szafek, ja siedzę z Zo a on odkurza/myje okna.
    Staram się też wcześniej wstawać żeby rano mieć czas na jakieś prace porządkowe i tak jak ty największy burdel w salonie ogarniam codziennie wieczorem, dla porannego komfortu psychicznego:)

    OdpowiedzUsuń