27 października 2013

Bycie matką, to bycie lepszą kurą domową?



Zanim rozwinę się z odpowiedzią na pytanie w tytule posta, bardzo jestem ciekawa, jaka byłaby Wasza na nie odpowiedź. Mam wrażenie, że większość z Was odpowiedziałaby, że absolutnie nie zgodziłaby się z tym zdaniem, gdyby było twierdzące. No bo przecież wraz z pojawieniem się bobasa pojawia się masa nowych obowiązków, człowiek walczy z brakiem snu, stertą prania i prasowania, a gdzie tu znaleźć jeszcze czas dla siebie, partnera, jakiekolwiek życie towarzyskie? 

Posiłkując się własnym przykładem stwierdzam, że jak najbardziej bycie matką zrobiło ze mnie lepszą "kurę domową". Gdy zaczęłam się nad całym tematem zastanawiać okazało się, że jest naprawdę wiele rzeczy, które zmieniają się na lepsze i jestem absolutnie pewna, że wiele kobiet, gdyby lepiej się sobie przyjrzało, zgodziłoby się ze mną.A oto, co zaobserwowałam:

  • Podzielność uwagi - niby ma ją każdy, ale w momencie pojawienia się bobasa zwiększa się ona kilkukrotnie, w tym samym czasie jesteśmy w stanie robić kilka rzeczy, jednocześnie układając w głowie listę zakupów i menu na najbliższy miesiąc, pilnując pory karmienia i poświęcając skrawki myśli sobie już znanym tematom.
  • Szybsze wykonywanie obowiązków - no bo przecież trzeba zdążyć ze wszystkim zanim się obudzi, zanim znów zawoła jeść, zanim dopadnie go nuda i trzeba będzie kolejne 40 minut poświęcić na robienie z siebie wariata dla jego satysfakcji i radości.
  • Jedna ręka w zupełności wystarcza - bo nagle okazuje się, że wszystkie czynności są tą jedną, jedyną, która akurat dziecka nie trzyma wykonalne! A jak mamy wolne dwie, patrz punkt wyżej.
  • Nie odkładanie rzeczy na potem - inaczej grozi to całkowitym wybiciem się z rytmu, zagruzowaniem mieszkania lub zapomnieniem o czymś w natłoku innych obowiązków.
  • Odkrywamy wiele organizacyjnych rozwiązań - np. jak upchać miliony zabawek w ciasnym mieszkaniu, jak składać dziecięce ubranka, by w komodzie zmieściło się ich więcej, jak sprzątać szybko i efektywnie, gdzie i jak umieszczać/chować najróżniejsze przedmioty, które nie są nam potrzebne, lub stanowią jakiekolwiek zagrożenie dla dziecka.
  • Ogólna mobilizacja - do robienia czegoś więcej, niż tylko zajmowanie się dzidziulem, bo często każde inne zajęcie okazuje się nagle niezwykle pasjonujące (mycie podłogi - wow nareszcie widzę inny bród niż pieluszkowe zanieczyszczenia!).
  • Chcemy udowadniać wszystkim dookoła, a najbardziej innym kobietom (mamie, koleżankom, teściowej!), że dla nas zajmowanie się dzieckiem i prowadzenie domu, to pestka! Dziecko szczęśliwe, dom lśni czystością i zostaje nam jeszcze sporo czasu dla siebie, tak, niech wszystkie inne zastanawiają się jak ja to robię!
Reasumując.. tak właśnie wygląda sprawa ze mną. Ale być może Wy też dopisałybyście jakieś punkty do tej listy, na które ja nie wpadłam?

8 komentarzy:

  1. A ja napisze tylko tyle...:)))czasem życie musi sie wywrócić do góry nogami aby zobaczyć, że życie jest całkiem dajne, że rzeczy, ktorych..nigdy wcześniej nie robiłyśmy...są jednak do wykonania, że dobę...jednak da...czasem rozciągnąć...bo pewne rzeczy trzeba zrobić....Glowa do góry i pamietaj, że jesteś...kobietą, matką, żoną i ...cudną bloggerką:)))Pozdrawiam Cię serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, moja próżność urosła po takich komplementach ;)

      Usuń
  2. A ze mną było jeszcze inaczej. Przed urodzeniem nie miałam życia towarzyskiego, nasze randki z mężem zaczynały się w pokoju i tam kończyły ;), byłam ciągle z siebie nie zadowolona, miałam inne priorytety jak nauka, rozwój (w tym i jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne). Po urodzeniu było ciężko, ale wszystko się zaczęło układać. Dzisiaj jestem o wiele szczęśliwsza, niż wcześniej.
    Twoje życie też nabrało rozmachu i dobrze, bo najgorsze co może być to poddanie się i użalanie nad sobą...
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak mały człowiek zmienia więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić ;)

      Usuń
  3. Z wszystkimi Twoimi wnioskami w pełni się zgodzam, ale u mnie na szczęście nie trzeba robić wszystkiego w tempie ekspresowym, bo Młoda umie się zająć sama sobą. W temacie macierzyństwa ubolewam głównie nad życiem towarzyskim, ale liczę że jak wejdziemy w wiek "placo-zabawowy" to się ciut zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem jakimś wyjątkiem, bo mimo że się staram i dziennie walczę ze stertą brudnych naczyń i koszem na pranie to zawsze jest coś do zrobienia. Jeżeli moje dziecko chce mamy to ja rzucam wszystko i tylko nią się zajmuje. Zresztą nie raz pisałam u siebie, że moje dziecko jest bardzo wymagający,m człowiekiem i matka nie może nic innego robić tylko się nią zajmować. A jeszcze jest drugie dziecko starsze i nauka do szkoły. I te zadania domowe które trzeba z nią odrabiać bo są tak trudne, że sama nie potrafi. Szczerze?
    Wykańcza mnie to

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu zawsze jest coś do zrobienia, nie oszukujmy się. To jak walka z wiatrakami. Bałagan czasem potrafi robić się sam.. Ja mam wrażenie, że mój synuś też jest dość wymagający, ale na razie skończył 6 tygodni, więc to chyba normalne, że jest taki absorbujący, kiedy nie śpi..? ;)

      Usuń
  5. witaj, wlasnie wpadlam do Ciebie po raz pierwszy :)
    bede zagladac, pozdrawiam daria z www.rybyzone.blogspot.com

    zdecydowanie lepiej sie teraz organizuje, co prawda zmeczenie daje znac o sobie ale nikt nie twierdzil ze bedzie latwo ;)

    OdpowiedzUsuń